Postawa kobiety kananejskiej zawstydza mnie. Staje przede mną poganka wielkiej wiary.
Cierpiała, szukała ratunku dla swojego dziecka i błagała o pomoc Jezusa. On milczał, odtrącił ją i odwlekał w czasie spełnienie prośby. Przeżyła ciężką próbę wiary. Przyjęła „obojętność” Jezusa. Nie zważała na ostre słowa i coraz usilniej prosiła, by w końcu usłyszeć: „wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!”.
Często cierpienie powoduje użalanie, a nawet zniechęcenie. Zapatrzeni we własne „ja” sądzimy, że wszystko nam się od Boga należy. Gdy tego nie dostajemy, wątpimy w Jego moc. Kananejka była wpatrzona w Chrystusa i Jemu ufała. Pozwoliła, by umarła jej pycha. „Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom” – nawet na te słowa była nieczuła.
Szokują nas słowa Jezusa? Wierzyć i ufać znaczy także przyjąć brak daru, o który prosimy. Może otrzymamy cierpienie i ból, które dopuszczone przez Jezusa będą dla nas błogosławieństwem. Gdyby kobieta nie przyjęła najpierw cierpienia, nie umiałaby przyjąć też uzdrowienia. Jezus pozwala na uparte błaganie. On wie najlepiej, co jest dla nas dobre, i obdarza nas we właściwym czasie. Obyśmy tylko nie zmarnowali szansy na cud w naszym życiu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Agata Rajwa. teolog, studentka dziennikarstwa, należy do Wspólnoty Franciszkańskiej Tau