- Jan Paweł II rozwijał się, jeśli chodzi o reakcję i zrozumienie problemu wykorzystywania seksualnego małoletnich w Kościele. Na przestrzeni kilkunastu lat bardzo wiele się nauczył, gdyż decyzje, jakie potem podjął okazują się po dziś dzień decyzjami kluczowymi dla oczyszczania Kościoła - mówi o. Adam Żak SJ, dyrektor Centrum Ochrony Dziecka Akademii Ignatianum w Krakowie, koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży Konferencji Episkopatu Polski.
- Niestety nie był. Gdy czytamy, chociażby w “Bielmie”, jak funkcjonowały struktury diecezji Buffalo, jak chociażby prowadzono dokumentację sprawców to trudno się nie oburzać.
- Ta książka czytelnikowi polskiemu być może mówi wiele jak funkcjonowały diecezje amerykańskie i tamtejsi biskupi. Jeśli chodzi o Buffalo to widzimy, jaką rolę odgrywał tam PR i próba odbudowywania w społeczeństwie wizerunku Kościoła, który “polerowano” nie przy pomocy środków ewangelicznych takich jak stanięcie w prawdzie i nawrócenie, tylko ukrywano prawdę i “zamiatano pod dywan”. Diecezja Buffalo publicznie ujawniała nazwiska sprawców i dramatycznie odcinała się od nich, a potem okazywało się, że to były operacje PR-owskie tuszujące skalę problemu. Łatwo na tym przykładzie wyobrazić sobie jak mogło wyglądać nie „bielmo” na oczach Jana Pawła II, lecz „mydlenie oczu” papieża i opinii publicznej przez część biskupów.
- Na które wydawano grube pieniądze!
- Przyznaję, że ta wiedza może być dla wielu osób, również w Polsce, wiedzą nową. Dodałbym jeszcze więcej, bo już wiadomo, w jaki sposób przez ponad 20 lat - od początku lat 80. do 2002 roku i do tej wielkiej fali ujawnień, jaka nastąpiła po publikacji w The Boston Globe reportaży z cyklu Spotlight, że ten cały czas był czasem straconym. Wypełniano go głównie działaniami PR-owskimi i ukrywaniem prawdy. Jan Paweł II bardzo jasno to zdiagnozował w przemówieniu do kardynałów amerykańskich w kwietniu 2002 r. mówiąc, że “wielu czuje się zranionych tym, dowiadując się jak działali przełożeni kościelni”.
Ważne jest uznanie faktów, że duchowni popełniali takie czyny, ale istotne jest też to, jak działali ich przełożeni w Kościele. Także dla nas jest to lekcja, którą powinniśmy przyswoić sobie.
Jan Paweł II próbował nakierować biskupów amerykańskich żeby szli w tym kierunku dla dobra Kościoła. Jednak po ich wizycie „ad limina” w Rzymie w 1993 r. napisał list, gdzie jasno choć w formie trochę dyplomatycznej, stwierdził - co parafrazuję: “wasz problem jest w tym, że nie stosujecie prawa i rozmywacie rozróżnienie, które jest konieczne do życia każdej społeczności a tym bardziej życia Kościoła, rozmywacie pojęcie dobra i zła”. Złe czyny są neutralizowane przez PR, a nikt nie ponosi odpowiedzialności za nie.
Myślę, że Jan Paweł II uczył się i to dość szybko. Pewnie szybciej niż wielu urzędników kurialnych, którzy mieli do czynienia z tymi informacjami, jakie napływały do sekretariatu stanu Stolicy Apostolskiej.
- Na jakiej podstawie Ojciec uważa, że Jan Paweł II szybciej się uczył niż inni jak reagować?
- Spójrzmy na dynamikę tego, co się działo po roku 1994. W 1994 r. Jan Paweł II wydał indult czyli zmienił prawo powszechne - dla Kościoła amerykańskiego i wydłużył do 18 roku życia wiek prawnej ochrony osób, jeśli chodzi o wykorzystanie seksualne. Wydłużył okres przedawniania się tych spraw do 10 lat po ukończeniu 18 lat przez osobę pokrzywdzoną. Była to znacząca zmiana w stosunku do tego, co obowiązywało w prawie kanonicznym a w liście przypomniał biskupom amerykańskim, że mają to prawo stosować.
Przypomniał im to w sposób bardzo wyraźny. Widzi, to każdy, kto bez uprzedzeń czyta dokumenty watykańskie. Watykan używa takich słów, żeby nie zniechęcić adresata listu do tego, żeby się sprawą zajął, żeby nie czuł się zaatakowany, ale żeby dostrzegł problem.
Dwa lata później w 1996 r. mamy już podobny indult dla Irlandii. Analiza, jaką Jan Paweł II dał biskupom amerykańskim mówiąc: “nie stosujecie prawa” to faktycznie było pierwsze stwierdzenie, które potem Benedykt XVI wypowiedział już “otwartym tekstem” gdy napisał list do Kościoła w Irlandii w 2010 r. Użył w nim, co ciekawe, sformułowania “nie stosowano prawa”. Nie powiedział Irlandczykom “wy nie stosowaliście prawa”, ale zwrócił uwagę, że powszechnie nie stosowano prawa. Nazwał też skutki: niestosowanie prawa utrwala bagatelizację zła.
I potem mamy rok 2001, kiedy Jan Paweł II rezerwuje wszystkie te przypadki na całym świecie do jurysdykcji, Stolicy Apostolskiej wbrew decentralistycznej linii, która była już utrwalona po Soborze Watykańskim II i znalazła wyraz w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1983 r. To jest bardzo szybki okres.
W 2001 r. ukazał się list apostolski motu proprio “Sacramentorum sanctitatis tutela”. Mnie jeszcze wtedy w Rzymie nie było, ale jak przyjechałem w 2003 r. i zacząłem pracować w kurii generalnej jezuitów to sprawa amerykańskich ujawnień wciąż była głośna. Równocześnie widać było, że to „motu proprio” wraz z normami “De gravioribus delictis” nie ujęło wszystkich aspektów problemu wykorzystania seksualnego małoletnich. Od razu pojawiły się pytania np. “jak podchodzić do spraw przestępstw duchownych zakonników?” które, w tym prawie nie zostały wyraźnie ujęte. To samo obserwujemy dzisiaj. Franciszek wydał motu proprio “Vos estis lux mundi”, ale już wkrótce po tym sam widział, że będzie ono wymagało nowelizacji.
A to oznacza, że Jan Paweł II wyczuwał, iż jest potrzebne działanie szybsze i od razu, nawet jeśli nie miał wiedzy, bo nikt jej wtedy nie miał, że to jest problem światowy a nie tylko amerykański i irlandzki, czy szerzej anglosaski. „Motu proprio” musiało być przygotowywane stosunkowo szybko, jeszcze bez szerokiego porozumienia między watykańskimi dykasteriami np. życia konsekrowanego, z kongregacją nauki wiary, sekretariatem stanu czy innymi jeszcze dykasteriami jak np. ds. biskupów i ds. duchowieństwa. To nastąpiło później dlatego pomiędzy ogłoszeniem motu proprio “Sacramentorum sanctitatis tutela” a wydaniem norm “De gravioribus delictis”, które są jego częścią, upłynęło jeszcze kilka miesięcy.
Zaraz po motu proprio ruszyły w Watykanie przygotowania do pierwszego międzynarodowego kongresu nt. „wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży przez księży i zakonników”. Kongres zorganizowany pod egidą Papieskiej Akademii Pro Vita odbył się w kwietniu 2003 r. W przygotowaniu i przeprowadzeniu kongresu uczestniczyli fachowcy na najwyższym poziomie, w tym 8 niekatolickich profesorów. Już patronat Papieskiej Akademii Pro Vita ukazuje, że to najwyższej rangi wydarzenie naukowe realizowało zamysł Jana Pawła II, by skierować uwagę nie tylko papieskiej kurii na konieczność oparcia kościelnej odpowiedzi na wykorzystywanie seksualne małoletnich na solidnej podstawie badań naukowych. Rok po kongresie ukazała się książka z referatami wydana przez Watykańską Księgarnię Wydawniczą: „Sexual abuse in the Catholic Church. Scientific and legal perspectives”, wydana przez R. Karl Hanson, Friedemann Pfäfflin, Manfred Lütz, Libreria Editrice Vaticana, 2004.
Dynamika działań Jana Pawła II jest więc taka: od reakcji w sprawie USA do Irlandii mamy 2 lata, od Irlandii do wydania motu proprio “Sacramentorum sanctitatis tutela” wraz z normami mija zaledwie 5 lat. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia, papież do końca wskazuje Kościołowi nie drogę paniki moralnej, lecz drogę odważnego mierzenia się z problemem.
- To jest szybko?
- Jak na watykańskie rozpoznanie problemu i działanie to jest bardzo szybko. Jan Paweł II podejmował te decyzje będąc już człowiekiem schorowanym i wymagającym opieki. Pamiętamy jego kondycję, jak przyjechał do Polski w 2002 r. To w tym czasie, już po próbach wpłynięcia na lokalne Kościoły w latach 90. by weszły na drogę stosowania instrumentów prawnych, zapadały najważniejsze decyzje, które ukierunkowały Kościół.
Co więc wiedział? Musiał wiedzieć bardzo wiele, bo nie podejmowałby tak śmiałych kroków, ale miał tę wiedzę już bardziej przemyślaną niż w latach 80. i na początku 90. mocniej opartą na ustaleniach nauki oraz tę, która mogła pochodzić z różnych raportów nuncjatur czy z wizyt „ad limina” i spotkań z biskupami. Po prostu papież szybko się uczył.