Co myślą o nas dawni męczennicy? Jak cenna dla mnie dziś jest moja wiara? Ile grudek kadzidła rzucanych na ołtarz współczesnych bożków?
W nocy z 18 na 19 lipca 64 roku rozległ się w Rzymie głos trąbki ogłaszającej pożar. Nie było w tym nic dziwnego. Miasto z ciasną drewnianą zabudową często padało ofiarą ognia. Tym razem żywioł osiągnął niebywałe rozmiary. Szalał przez sześć dni i nocy, niszcząc doszczętnie siedem z czternastu dzielnic miasta. Ludzie nie chcieli wierzyć, by to przypadek spowodował tak straszną klęskę. Miasto huczało: to boska kara za zbrodnie cesarza Nerona, który zamordował między innymi swoją matkę i żonę. Niektórzy oskarżali samego imperatora o celowe podpalenie. Neron coraz bardziej bał się gniewu ludu. Musiał koniecznie odwrócić od siebie uwagę mas. Ofiarą padli rzymscy chrześcijanie.
Tacyt pisze, że oskarżono o zbrodnie „ludzi znienawidzonych za ich nikczemność, którzy żywili najgorsze uczucia dla rodzaju ludzkiego”. Skąd tak dziwne słowa u rozsądnego historyka? Tajemnicze słowa, symbole, „spożywanie ciała i krwi”, zapowiedzi końca świata – to wszystko budziło podejrzenia. Chrześcijan oskarżano o kazirodztwo i kanibalizm. Zorganizowano obławę. Tacyt pisze o „wielkim tłumie” aresztowanych chrześcijan, co świadczy o rozmiarach rzymskiego Kościoła trzydzieści lat po śmierci Chrystusa. Neronowi nie wystarczało wskazanie i ukaranie „winnych” pożaru. Potrzebował widowiska. W cyrku Nerona, który znajdował się w miejscu obecnej Bazyliki św. Piotra, torturowano, ucinano głowy, krzyżowano ofiary (Koloseum jeszcze wtedy nie było!). Na Placu św. Piotra stoi do dziś obelisk z cyrku Nerona, milczący świadek kaźni pierwszych rzymskich męczenników. W cesarskich ogrodach urządzono polowanie na zwierzynę – chrześcijan obszytych w skóry zwierząt myśliwskie wściekłe psy rozrywały na kawałki. Wieczorem cesarz przejeżdżał na rydwanie wzdłuż alei, przy której płonęły pochodnie z żywych ludzi oblanych smołą i żywicą.
Cztery lata później Neron popełnił samobójstwo ścigany powszechną odrazą. Prześladowania chrześcijan rozlały się na całe cesarstwo. Od roku 64 aż do roku 314 nie było dnia, w którym nad chrześcijanami nie wisiałaby groźba śmierci. Kolejni rzymscy władcy kontynuowali z różnym nasileniem prześladowania młodego Kościoła. Tłum zawsze gotów był uwierzyć, że klęski żywiołowe czy militarne są efektem zemsty bogów za chrześcijański „ateizm”. Z sarkazmem komentował to Tertulian: „Jeśli Tyber zaleje mury miejskie, jeśli Nil nie wyleje na pola zaraz słychać okrzyki: »chrześcijanin do lwa«. Tylu do jednego?”.
Ciała rzymskich męczenników chowano z czcią w katakumbach. Ktokolwiek szedł tymi ciemnymi korytarzami pośród grobowych otworów, doświadczył wrażenia obecności braci i sióstr w wierze. To jak dotknięcie korzeni Kościoła, podlanych ich krwią. Co myślą o nas dawni męczennicy? Jak cenna dla mnie dziś jest moja wiara? Czy potrafię odmówić sobie kawałka kiełbasy w piątek i supermarketu w niedzielę? Ile zgniłych kompromisów, ile grudek kadzidła rzucanych na ołtarz współczesnych bożków? Ile radykalizmu, konsekwencji, odwagi, walki, krwi?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz