Choć z Francją Polacy przegrali, to po dobrym meczu. Ale nawet gdyby w 1/8 zagrali tak, jak z Argentyną, to jest coś, w czym Biało-Czerwoni wygrali jeszcze przed wywalczeniem awansu na mundial.
04.12.2022 18:47 GOSC.PL
Po przegranym 0:2 meczu grupowym z Argentyną pisałem, że choć awansowaliśmy do fazy pucharowej pierwszy raz od 36 lat, to styl gry w tym spotkaniu był głęboko przygnębiający, ale spotkanie z Francją będzie nowym rozdziałem i daje nową nadzieję, bo sama formuła "przegrywający odpada" wymusza przyjęcie bardziej ofensywnej taktyki.
Tak też się stało. Choć dotychczasowa gra nie dawała przesłanek ku temu, by myśleć, że z broniącymi tytułu mistrza świata Trójkolorowymi zagramy przynajmniej znośnie dla oka, to ten mecz wyglądał w wykonaniu Polaków zupełnie inaczej niż którekolwiek ze spotkań grupowych. Przegraliśmy 3:1, a jednak był to mecz, który oglądało się z przyjemnością i bez poczucia wstydu.
Gdyby któraś z naszych akcji z pierwszej połowy przyniosła bramkę zanim padł gol dla Francji, spotkanie mogłoby potoczyć się różnie. Tu, w 1/8 finału, trzeba było już zaryzykować, granie na remis nic nie dawało. Przegraliśmy, ale różnica bramek była znacznie większa niż to wynikało z obrazu gry. Po prostu zabrakło szczęścia. Kompletnie inaczej niż w rywalizacji z Argentyną, gdzie te 0:2 było najniższym wymiarem kary.
Przegrać z mistrzami świata, którzy grają chyba najciekawiej na tym mundialu, to nie jest wstyd. A chłopaki pokazali, że jeśli chcą, to potrafią walczyć, trawę gryźć i sprawić, że Francuzi momentami byli w silnej defensywie i zwyczajnie się gubili. Z takiej kadry można być dumnym! Wracamy z mistrzostw w Katarze z głową podniesioną. Piękne to były emocje, naprawdę piękne, nawet jeśli nie zawsze piękna była gra.
Analizując grę na mundialu, warto jednak nie zapominać o jeszcze jednej sprawie, nie związanej bezpośrednio z poziomem sportowym. Dotarliśmy do 1/8 finału. A mogło nas tam w ogóle nie być. Droga na mundial wiodła przez dwa mecze barażowe, z których pierwszy mieliśmy rozegrać w Moskwie z Rosją. Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, cała nasza kadra odmówiła gry z Rosją w barażach, nawet jeśli zostanie z tego powodu pozbawiona szans na grę w tak ważnej imprezie, najważniejszym sportowym wydarzeniu w świecie piłki nożnej. Nasi piłkarze tak pisali wtedy we wspólnym oświadczeniu:
"My, piłkarze reprezentacji Polski, wspólnie z PZPN podjęliśmy decyzję, że w wyniku agresji Rosji na Ukrainę nie zamierzamy wystąpić w meczu barażowym z Rosją. Nie jest to łatwa decyzja, ale w życiu są ważniejsze sprawy niż piłka nożna. Myślami jesteśmy z narodem ukraińskim i naszym Przyjacielem z reprezentacji Tomkiem Kędziorą, który wraz z rodziną wciąż przebywa w Kijowie" - napisano w oświadczeniu.
Dopiero później do protestu Polski dołączyły kolejne drużyny. Pamiętacie? FIFA robiła wszystko, aby nie podejmować decyzji o wyrzuceniu Rosji jako państwa-agresora z gry o mistrzostwo świata. Dopiero zainicjowana przez Polskę presja kilku krajowych federacji wymusiła na federacji światowej decyzję o dyskwalifikacji Rosjan - w obawie przed kompromitacją mundialu.
Było na turnieju parę reprezentacji, które zapowiadały swój bardzo symboliczny protest w obronie prześladowanych w Katarze różnych grup społecznych (tęczowe opaski kapitańskie), ale gdy tylko FIFA postraszyła, że będą za to żółte kartki, wszyscy z protestu zrezygnowali. Czujecie różnicę jakościową? Nawet gdyby nasi zagrali z Francją jak z Argentyną, nawet, gdyby styl gry z Francją był równie upokarzający, za tamte decyzje nie zamieniłbym ich na żadnych Francuzów, Niemców czy Anglików, Belgów czy Holendrów.
Wracamy do domu z podniesioną głową. Nie tylko z powodu tego, jak zagraliśmy z Francuzami. Dziękujemy za te wszystkie emocje!
Wojciech Teister