Na tle dwóch pochodów stojących u bram miasta zarysowują się sylwetki konkretnych osób: kobiety zrozpaczonej po śmierci ostatniej bliskiej osoby z rodziny i Jezusa.
Gdy ona pogrążona jest w głębokim smutku, On już się zbliża do miasta. Gdy ona płacze, On właśnie nadchodzi. Ewangelista nie wspomina, w jaki sposób kobieta zwróciła uwagę na siebie. To On podszedł, On zauważył jej łzy, On użalił się nad nią, i uczynił wszystko, by ją pocieszyć.
Zdumiewająca dobroć i dyskrecja Boga. Nie czeka na wzniosłe błagania, ale po prostu znajduje się tuż obok człowieka cierpiącego, cicho mu towarzyszy i… cierpi razem z nim, jak najlepszy Przyjaciel. Gotów jest na „największe szaleństwo”, by go pocieszyć. Odwrócenie porządku życia i śmierci dokonuje się wśród zgiełku przechodniów, cisnących się do bram miejskich, pośród których Jezus zauważa człowieka potrzebującego i okazuje mu całą głębię swojego miłosierdzia.
Co dzień spotykam tysiące ludzi na ulicy, o których nic nie wiem, nie zastanawiam się, dokąd idą, co robią, dlaczego właśnie znajdują się obok mnie. Zawsze jednak wśród nich ktoś potrzebuje mojej – może niewielkiej, ale konkretnej – pomocy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ewa Z. Stankiewicz, absolwentka KUL, specjalistka od mistyki, mieszka w Warszawie