Dziecko, które nie jest chciane, nie doświadcza gestów miłości, czuje się jakby zawieszone w próżni.
Gdy Maryja zapukała do drzwi w Ain Karim, Jan był tym bardzo poruszony. Jakimś nadprzyrodzonym zmysłem (siedział przecież w łonie Elżbiety) wyczuł, że odwiedza go sam Syn Boga (siedzący w łonie Maryi), i dał o tym znać kopniakiem. Ta opowieść przypomina mi historię, którą przeżyłem na własnej skórze. Kilka lat temu żona ciągle męczyła mnie pytaniem: „Widzisz, jak mi się rusza brzuch?”. Rzeczywiście: ruszał się. Od pewnego czasu siedziała w nim mała Marta. Kiedyś, gdy wróciłem z pracy, zastałem żonę bardzo przygnębioną: od kilku dni nie czuję żadnego ruchu dziecka – zamartwiała się. – Może coś się stało?
Naszła nas myśl (lepiej późno niż wcale): a może oddać dziecko pod opiekę Maryi? „Prosimy Cię, połóż swe dłonie na główce dziecka i pomódl się nad nim...” – poprosiliśmy. I wtedy brzuch Doroty dosłownie oszalał. Dziecko zaczęło w nim skakać jak piłeczka. To techno party trwało dość pokaźną chwilę. Nas zamurowało. Zadzwoniłem do znajomego zakonnika: „Dziecko jakby tańczyło” – opowiadałem z przejęciem, a on wybuchnął śmiechem: Gdy Maryja spotkała Elżbietę, malutki Jan (a właściwie Jasiu) Chrzciciel zaczął tańczyć w brzuchu! – opowiadał. W oryginale zamiast słowa „poruszył się” jest „tańczył”!
Jesteśmy pokoleniem anorektycznym. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasze stany lękowe są zranieniami z czasów dzieciństwa, a nawet z życia płodowego. – Gdy przychodzi do mnie człowiek i mówi, że nie czuje Boga, pytam go o jego dzieciństwo – opowiada brat Efraim. – Czy twój tata brał cię na kolana? Odpowiedź najczęściej brzmi: – Nie mam takich wspomnień. – A czy mama głaskała cię, czy cię całowała? – Nie… – Dziecko, które nie jest chciane, nie doświadcza gestów miłości, czuje się jakby zawieszone w próżni. Jak w piosence Simona i Garfunkela: „Jestem skałą, jestem wyspą, nie dotykam nikogo i nikt mnie nie dotyka...” – pisze założyciel Wspólnoty Błogosławieństw. – Maleńkie zapłodnione jajeczko jest w nas obecne, działa w naszej pamięci i musi zdecydować się na życie. – Nie jestem chciany – wyrzucają z siebie młodzi. Gdy zamykają na modlitwie oczy, widzą zimne i ciemne łona swych matek.
Wyobraź sobie łono Maryi – proponuje Efraim. – Jest jasne, pełne światła i ciepła. Spróbuj utożsamić się z Dzieciątkiem Jezus, ze szczęściem, jakie Ono odczuwa. Jest jak Oblubieniec z Pieśni nad Pieśniami w „ukrytym ogrodzie” swej Oblubienicy. Bóg jest wielki, nieskończony i maleńki. Łono Maryi jest większe niż niebiosa, ponieważ, jak śpiewamy w Akatyście, „nosiło Tego, który niesie wszystko”, ale poczuj, że całkowicie je wypełniasz. Czujesz się w nim jak ryba w wodzie. Potrzebujemy nawiedzenia Maryi. Gdy zapuka do naszych drzwi, w nas też obudzi się dziecko. Zatańczy, czy głośno zapłacze?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz