W świecie Boga służba jest zaszczytem. Bóg stał się sługą, aby ludzie stali się panami wieczności
W naszym świecie mówi się, że ktoś ma plecy, kiedy może dużo załatwić dla siebie dzięki komuś innemu. W świecie Boga jest zupełnie odwrotnie.
Jezus jest arcykapłanem, ale też sługą cierpiącym, zmiażdżonym i udręczonym, dźwigającym nasze nieprawości, jak służący, który idzie za panem z bagażami wypełnionymi jego brudnymi ubraniami. Bóg stał się sługą, aby ludzie stali się panami wieczności. Każdy, kto chce panować w wieczności, na tym świecie musi służyć, poświęcać się, dźwigać ciężary innych na plecach, pić to, co inni „nawarzyli”. Ten, kto jest kimś na tym świecie, będzie niczym na tamtym. W Misznie jest napisane, że zazdrość, pożądanie i pragnienie zaszczytów wypędzają człowieka nawet z tego świata. Służba jest zaszczytem w świecie Boga. Owszem, nie czujemy wyniesienia, gdy się uniżamy, służąc Bogu i ludziom, bo na tym świecie nie ma nagrody, która byłaby odpowiednia i w pełni gratyfikująca nasze poświęcenie. Świat jest zbyt mały, by zmieścił taką nagrodę, więc jej tutaj nie doznajemy! Służba Jezusa sięgnęła szczytu, kiedy dźwigał krzyż. Wtedy wziął za nas bagaż naszych grzechów na swoje plecy, wykpiwany przez tych, których sumienia uwalniał od winy.
Jezus też ma plecy. W naszym świecie ma się plecy tylko dla znajomych, w świecie Boga Jezus służył swoimi plecami nawet wrogom! Zapewnił im najlepsze stanowiska w niebie! Kim bowiem był Szaweł, kiedy prześladował chrześcijan? Kim stał się dzięki biczowanym plecom Jezusa? Szczytem służby jest dać swoje życie na okup za innych, i to umrzeć za tych, którzy nas zabijają. Taką służbę możesz znaleźć w swoim małżeństwie, gdy zabijają cię słowa współmałżonka, a ty słowami modlitwy prosisz o jego zbawienie. Taką służbę możesz znaleźć, gdy znosisz kogoś przykrego, zanosząc swoją ofiarę do Boga właśnie po to, by zanieść na plecach modlitwy tę osobę do raju. Podobnie jak doznawanie dobra może uczynić nas złymi, tak znoszenie zła czyni nas niekiedy dobrymi. Najpiękniejszą służbą jest taka, która nie zobowiązuje do wdzięczności osoby, której czyni się dobro, czyli taka, w której lewica nie wie, co czyni prawica. Kiedy kogoś informujemy, że za niego bardzo się modlimy, pozbawiamy się nagrody u Boga i zniewalamy kogoś wdzięcznością.
Nie dziwię się, że Jezus wspomina w tym kontekście o kielichu. To wskazuje na związek z tajemnicą Eucharystii. Na każdej Mszy modlę się do Jezusa, aby moje ciało ukrył w swojej Hostii. Modlę się też za tych, których imiona wypisał na moim ciele. To taka moja prywatna modlitwa w duchu. Kiedyś na Mszy zdałem sobie sprawę, że tymi, których imiona noszę na swoim ciele, są jedynie ci, którzy mnie jakoś zranili. Odczułem ulgę, wręcz szczęście. Oni nawet nie wiedzą, że się za nich modlę, i to bardziej niż za tych, których kocham. Moje blizny serca to imiona tych, którzy zadali mi rany. Nic tak bardzo jak Eucharystia nie daje szansy, by kochać nieprzyjaciół piękniejszą miłością niż przyjaciół. To jest właśnie służba bliźnim, czyli tym, którzy bliźnimi stali się przez blizny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE