Cierpliwość i pociecha. Te dwa słowa powtarzają się w tym krótkim tekście. Oba łączą się z nadzieją. Skąd mamy czerpać cierpliwość i pociechę?
Rz 15, 4-9
Bracia:
To, co niegdyś zostało napisane, napisane zostało także dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję. A Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i ojca Pana naszego, Jezusa Chrystusa.
Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was – ku chwale Boga. Albowiem Chrystus – powiadam – stał się sługą obrzezanych dla ukazania wierności Boga i potwierdzenia przez to obietnic danych ojcom oraz po to, żeby poganie za okazane sobie miłosierdzie uwielbili Boga, jak napisano: «Dlatego oddawać Ci będę cześć między poganami i śpiewać imieniu Twojemu».
Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl
1. Z Pism, czyli ze słowa Bożego. Cierpliwość, czyli greckie hypomone można oddać także jako wytrzymanie, cierpliwe znoszenie, moc. Chodzi o przetrwanie próby, o niepoddawanie się w obliczu przeciwności. Zaś pociecha to w oryginale paraklesis. Słusznie kojarzymy je ze słowem Paraklet oznaczającym Ducha Świętego. Paraklesis oznacza także napomnienie, zachętę. Nadzieja chrześcijańska karmi się słowem Bożej pociechy i dlatego daje wytrwałość do pokonania trudnych momentów. To, co niegdyś zostało napisane, jest adresowane także do nas dziś. Dlaczego więc zamiast słowem niosącym nadzieję karmimy się tak często papką serwowaną przez medialnych proroków niecierpliwości i zdołowania? Słowo Boże zamknięte w Biblii pokornie czeka na naszą uwagę, na chwilę modlitwy, ciszy. Nadzieja rodzi się w skupieniu na tym, co wieczne, trwałe, stałe.
2. Święty Paweł modli się o jedność uczniów Jezusa, a potem pada piękne zdanie: „Przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was – ku chwale Boga”. Przyjąć drugiego, przygarnąć oznacza zgodzić się na jego odmienność, wyjątkowość. Wiele rzeczy w naszych bliźnich doprowadza nas do irytacji. Nie rozumiemy często ich zachowań, emocji, wyborów. A jednak mamy ich przyjąć. Kościół jest wspólnotą przyjętych, przytulonych przez Chrystusa. A ponieważ Jego nie widzimy, tym bardziej potrzebujemy siebie nawzajem, aby to przygarnięcie nie było abstrakcją, ale przybierało wyraz chrześcijańskiego braterstwa w konkretnej wspólnocie.
3. Jezus przyszedł nie tylko do obrzezanych, czyli do Żydów. Jego miłość przygarnęła cały świat. Ramiona rozpostarte na krzyżu są obrazem miłosierdzia Boga, które obejmuje wszystkich ludzi bez wyjątku. Ten uniwersalizm został dziś w Kościele nieco przesłonięty. Słyszymy, że chrześcijanie mają iść na peryferie, aby głosić Ewangelię. A zarazem temu misyjnemu wezwaniu towarzyszy ostrzeżenie przed prozelityzmem. To brzmi trochę jak przestroga, by nikogo nie nawracać, ale głosić ogólnoludzkie „oświeceniowe” braterstwo ludzi różnych religii i kultur. Paweł cytuje kilka fragmentów ze Starego Testamentu, które jasno wskazują, że poganie (nie-Żydzi) mają chwalić nie jakiegokolwiek boga, ale Tego, który swoje imię objawił Izraelowi. Ten Bóg zamieszkał wśród nas w Jezusie Chrystusie. Celem Kościoła nie jest budowanie braterstwa opartego na humanizmie, na naturze ludzkiej, ale braterstwa opartego na historycznym fakcie: człowiek został przygarnięty przez Boga w Jezusie. Chrześcijanie nie tworzą oczywiście zamkniętego kółka, ale ich posługa wobec świata polega na głoszeniu nadziei bazującej na Chrystusie i budowaniu wspólnoty Jego uczniów. Czynić to mają przez misję, przez miłość i cierpienie. Inaczej staną się zbędni. •
ks. Tomasz Jaklewicz