Mojemu oczekiwaniu na Wielki Post, odkąd pamiętam, towarzyszyła radość. Było to uczucie, które zdawało mi się paradoksem. Post i radość – przedziwne skojarzenie. Wydawać by się mogło – stan ducha wewnętrznie sprzeczny. Ale ta radość towarzyszyła mi wyraźnie.
Była wewnętrzną radością wypełnioną skupieniem i jak tchnienie wiosny pojawiała się wraz z nadejściem Środy Popielcowej i pierwszej niedzieli Wielkiego Postu.
Nadal tak jest. Być może dlatego, że kiedy czytam i słucham o Chrystusie, „którego Duch wyprowadził na pustynię”, o Chrystusie kuszonym przez szatana, zawsze na nowo powraca we mnie świadomość, że to przecież część historii również mojego zbawienia. Chrystus także dla mnie stoczył tę walkę i ją wygrał, a teraz wielekroć stacza ją we mnie, bo sam z siebie ze swoją pustynią, z kuszącym szatanem wygrać nie mogę.
Widzę w tej scenie obraz mojego życia – chwiejnego, kruchego, tak często pustynnego, gdzie poetyckiemu pięknu towarzyszą ból i zmaganie. Słabość. W tę pustynię mojego życia i w owo nieustające w nim doświadczenie kuszenia wpisana jest jednak niegasnąca nadzieja, ostateczne zwycięstwo Chrystusa – źródło mojej radości na progu Wielkiego Postu.
* historyk, pracownik naukowy Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, publicysta, autor radiowych audycji muzycznych
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Kurek