Dziś podziwiamy Boga, który stał się podobny człowiekowi. Leżał więc nasz Pan w ciemną noc, choć był Światłością, otoczony bydłem, a beczenie owiec przypominało, że światu brakuje pasterza
Tekst Prologu Janowego („Na początku było Słowo...”) jest wyraźną aluzją do opisu stworzenia świata. Księga Rodzaju też się tak zaczyna: Na początku! Co było na początku? Oczywiście Słowo Boga, które jest światłością i stało się ciałem. Biblijny opis stworzenia dzieli etapy stwórcze na sześć symbolicznych dni. Każdy z nas też ma swój świat, czasem nawet swój „światek”, który rozwija się stopniowo, poczynając od pierwszej żywej komórki, a skończywszy na dojrzałości duchowej, która przekracza nieskończenie miliony szarych komórek. Każdego dnia Bóg obdarowywał świat swoim Słowem i ono sprawiało, że świat nabierał kształtu, coraz bardziej zbliżając się do swego Stwórcy.
Bóg swoim Słowem stworzył więc najpierw niebo i ziemię. I również w naszym życiu najpierw dał nam życie ciała i ducha. Tego dnia stworzył dzień i noc. I w naszym życiu jest to, co jasne, zrozumiałe, i to, co mroczne i budzące lęk. Potem nastąpił dzień wyznaczania granic. I każdy z nas uczy się granic, norm, reguł, zasad moralnych i społecznych, przykazań religijnych i oswajania się z prawami fizyki. Wreszcie pojawiły się drzewa i rośliny, ukrywające w sobie nasiona. To jest ten moment, w którym pozwalamy się zasiewać ziarnami Biblii, napisano przecież: „Królestwo Boże jest jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane wyrasta i wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu” (Łk 4,31–32). Ktoś, kto oddaje się modlitwie, zasiewa Słowa Biblii oraz ziarna Eucharystii, rośnie jak drzewo. Bez tego etapu żaden ptak niebieski, żaden anioł przynoszący łaskę, nie siądzie na naszych ramionach, które jak gałęzie wznoszą się w modlitwie w górę.
Czwartego dnia Bóg stworzył ciała niebieskie, gwiazdy i słońce oraz księżyc. To jak nasze ideały, najpiękniejsze marzenia, najwyższe tęsknoty i świadomość naszego miejsca w niebie, bo przecież Biblia mówi: „...cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie”. (Łk 10,20). Po tych wspaniałych przeżyciach i wzniosłych chwilach olśnienia naszym powołaniem do cywilizacji niebieskiej musimy jednak dojrzeć to wszystko, co ukrywa się w głębinach naszej duszy. Piąty dzień to bogactwo zwierząt, ryb i ptaków, morskich potworów, ukrywających się na dnie. Jest taki etap, kiedy człowiek odkrywa w sobie potwora, kiedy skrucha definiuje w nas chciwość grubej ryby, pychę lwa, bezczelność bydlęcia, żądzę psa czy łakomstwo wieprza. Wystarczy sobie przypomnieć etap syna marnotrawnego. Nikt nie ominie poznania sięgającego swym światłem w głąb sumienia jak w głębinę jeziora, z którego Piotr wyłowiwszy grube ryby wykrzyczał: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”.
Wreszcie po tych etapach Bóg stworzył człowieka. Człowiek to podobieństwo Boga. Dziś jednak podziwiamy Boga, który stał się podobny człowiekowi. Leżał więc nasz Pan w ciemną noc, choć był światłością, otoczony bydłem, wpatrując się w gwiazdę, która zawisła nad betlejemskim żłobem. Zapewne wokół rosły drzewa pełne nasion, a w potoku płynęła woda pełna ryb, a beczenie owiec przypominało, że światu brakuje pasterza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE