Żyjemy wielkimi aspiracjami, a nie zauważamy, że wewnątrz nas jest mały, biedny człowiek, którego tak naprawdę nie lubimy. Jemu powinniśmy okazać najwięcej miłości
Czytałem u Kazantzakisa opowieść o kimś, kto całe życie zbierał pieniądze na pielgrzymkę do Jerozolimy. Kiedy już zebrał wielką sumę, spakował torby podróżne, pożegnał się z rodziną i wyruszył w stronę Świętego Miasta. Ale kiedy tylko wyjechał za bramę swojego miasta, ujrzał żebraka, który nie miał ani domu, ani nikogo, kto by mu pomógł. Oddał więc mu wszystkie oszczędności i wrócił do domu. Rodzina wybiegła naprzeciw zdziwiona i zaczęła pytać z przekąsem: „Już dojechałeś do Jerozolimy?”. On ze stoickim uśmiechem powiedział: „Tak, dojechałem, zobaczyłem nawet Jezusa”. Okazał miłosierdzie i dlatego uznał, że nie musi wędrować do Jerozolimy.
Takimi żebrakami możemy być też sami dla siebie. Wyruszamy w daleką podróż, żyjemy wielkimi aspiracjami, a nie zauważamy, że wewnątrz nas jest mały, biedny człowiek, którego tak naprawdę nie lubimy. Jemu powinniśmy okazać najwięcej miłości. Z jednej strony, nie sposób pomagać innym, kiedy nie chcemy pomóc sobie samym i nie zgadzamy się na swoją małość i swoją kruchość. Z drugiej strony, czasem trzeba pomóc komuś biednemu, żeby dorosnąć do odkrycia kogoś wcale nie lepiej uposażonego we własnym wnętrzu. Najlepiej bowiem jesteśmy przygotowani, by pomóc innym, gdy nam udzielono pomocy. Nikt nie wie, co to bieda, jeśli osobiście jej nie doświadczył. Okaż jałmużnę najpierw sobie samemu! Jałmużna to słowo kojarzy nam się jedynie z udzieleniem komuś jakiejś łaski, ale jałmużna może być także udzielaniem sobie prawdy.
Dlatego proponuję odczytać słowa Jezusa w inny sposób: Czy uznałeś w sobie kogoś głodnego uczuć, głodnego czyjejś obecności, głodnego miłości? Czy uznałeś w sobie spragnionego dobrego słowa? Czy uznałeś w sobie przybysza, kogoś, kto nie umie się odnaleźć, kto czuje się zagubiony? Czy widzisz swoją nagość, swój wstyd? Czy wiesz już, na co chorujesz? Czy znasz swoje więzienie? W czym czujesz się ograniczony i zamknięty? W tym wszystkim przecież był Jezus. On tego wszystkiego doświadczył i dlatego w tym wszystkim był gotowy nam pomóc. Tak napisano o Nim w Liście do Hebrajczyków: „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4,14–15). Czy widzisz, że Jego słabości są i Twoimi?
Na pewno nie zachęcam nikogo do użalania się nad sobą, ale do zwolnienia się z ciężaru buntu i tych wszystkich narzekań, które czynią nas niezadowolonymi z naszego naśladowania Jezusa. Jałmużną może być właśnie ta nasza medytacja nad sobą samym. Czy udzieliłeś sobie słów prawdy – porównania siebie z życiem Jezusa? Czy zgodziłeś się na niedomagania, trudności, przykrości życia? Czy Twoje pragnienie bycia takim jak Jezus zostało spełnione, gdy zdałeś sobie sprawę, że tylko jedno pragnienie powinno być w Tobie: domagać się spełnienia pragnienia w takim miejscu jak Jezus – na krzyżu?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE