Mowa Jezusa przeciw uczonym w piśmie i faryzeuszom… Uff, jak to dobrze, że nas to nie dotyczy – nas, zwykłych ludzi, nieuczonych i, broń Boże, nie faryzeuszy!
Ale kogo w takim razie dotyczy, bo przecież słowo Boże jest zawsze aktualne? Kto dziś zasiada na katedrze? Pewnie kapłani... No i ci, którzy nami rządzą... Lubią przecież zaszczytne miejsca, mówią, ale sami nie czynią, a my musimy robić, co nam każą. Oj, my biedni. Jak to dobrze, że możemy potem wyżyć się na kimś innym…
A niech tylko spróbuje nie zrobić, co mu każemy! Tym kimś innym może być żona, mąż, a często bywają nimi nasze dzieci. Czy więc nie stajemy się wtedy faryzeuszami? A ja, co teraz robię? Pouczam innych, zasiadam sobie na katedrze „Gościa Niedzielnego”, zamiast samemu uderzyć się w pierś. Niezły ze mnie faryzeusz. Może ktoś ze znajomych to przeczyta? Będę mógł się znowu pokazać! Może mi się to przyda w karierze... Jak trudno jest być sługą.
Jak trudno się poniżać, tak by to poniżanie było prawdziwe, by nie było obłudą, kolejną próbą zwrócenia na siebie uwagi. Panie Jezu Chryste, bądź moim Mistrzem, abym wiedział, gdzie jest moje miejsce. Bądź naszym Nauczycielem, a my bądźmy braćmi. Ojcze niebieski, pomóż nam być dobrymi ojcami, a nie faryzeuszami dla naszych dzieci.
* muzyk, mąż i ojciec
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Sławek Witkowski