Trudno jest kochać i siebie, i ludzi wokół. Bo sama miłość jest trudna. Trudna, bo nie istnieje bez ofiary. Dlatego przykazanie to jest dla mnie wyzwaniem. Jak je realizuję?
Wszystko zaczęło się blisko osiem lat temu. Śp. ks. Franciszek Żurawski, który uczył nas, jak realizować przykazanie miłości na co dzień, zabrał mnie do Rokitnicy, do schroniska dla kobiet. Poznałam wtedy matkę z trójką dzieci.
Co pewien czas odwiedzaliśmy je. Organizowałam wraz z księdzem zbiórkę odzieży i żywności wśród sąsiadów i bliskich. Z czasem mama zrzekła się praw rodzicielskich i uciekła. Dzieci przekazano ojcu. Stamtąd uciekły szybko i same zgłosiły się do Ośrodka Kryzysowego Wsparcia Dzieci i Młodzieży w Zabrzu. Pewnego dnia zadzwonił telefon.
– Czy ciocia może nas odwiedzić? Od tamtej pory dzieci przyjeżdżają do nas na soboty i niedziele. Największą radość sprawiają im wspólne posiłki, i to, że ktoś je wysłucha. Kiedyś mąż zapytał: komu zrobić herbaty? Zaległa cisza. Dotąd nikt się do nich nie zwracał z takimi pytaniami. Dla innych rzecz błaha, dla tych dzieci najważniejsza. Dzielimy się tym, co możemy, choć czasem jest ciężko. Wtedy z mężem modlimy się: Boże, pomóż nam pomagać innym.
* żona Jurka, mama Michała, przez kilka lat była wolontariuszką w gliwickim hospicjum.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Michalina Woźniak