Ileż to razy zastanawiam się, czy powinienem „znowu” przebaczyć… Przebaczyć?! Kiedy muszę komuś coś dwa razy powtarzać, to już się denerwuję, a co dopiero mówić o przebaczaniu i to takim, które nie ma końca!
Jezus kolejny raz przypomina mi, jak wielki dług mam wobec Niego. Te dziesięć tysięcy talentów to każda zmarnowana okazja czynienia dobra, egoizm i każdy mój grzech. Kiedy zaczynam dostrzegać, że moje grzechy uderzają w moich bliskich – chodzę ciągle wściekły, rozdrażniony, a każde moje słowo jest jak jadowity wąż.
Wiem, że nie mam odwrotu i muszę uklęknąć u kratek konfesjonału, aby błagać Boga o zmiłowanie. Wracam do domu, jest mi błogo, bo przecież udało mi się wyspowiadać, poszedłem do Komunii... Wystarczy jednak, że ekspedientka w sklepie zbyt długo wykonywała swoje obowiązki, przez co muszę gnać jak na złamanie karku do pracy, a tam z kolei słyszę, jak koleżanka mówi: „Proszę przejść do tego pana”, a na koniec klientce nie podoba się moja mina... Tak, mam wtedy ochotę dusić.
Ciężko jest przebaczać bliźnim i tak łatwo zapominam, ile przebaczył mi Chrystus, umierając na krzyżu. Ale czy jest inne wyjście, niż przebaczać jak On?
* pracownik banku, mieszka w Katowicach
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Siwek