Woda, jezioro są mi w tym roku bliskie, spędziłam z Tomkiem "miodowy tydzień" nad Wigrami, ale do głowy nam nie przyszło, żeby pójść na spacer "po wodzie".
Nad wodą, owszem, ale jeśli chcieliśmy utrzymać się na powierzchni, to zawsze pod ręką był kajak, łódka, kamizelki ratunkowe itp., a i tak do chodzenia po wodzie mieliśmy jeszcze daleko.
Jezus namawia mnie dzisiaj do przyjęcia postawy dynamicznej, ruchu, działania, no i oczywiście bez ludzkich kamizelek ratunkowych. On wyciągnie rękę w odpowiednim momencie, kiedy tylko zawołam: „Panie, ratuj mnie!”. Miałam tego świadomość niedawno, kiedy przyjęłam sakrament pokuty i pojednania.To był silny uścisk dłoni Jezusa, dobra spowiedź.
Jezus dodaje mi odwagi. Z Nim przezwyciężę to, co słabe, nie muszę się bać. On daje mi moc do chodzenia po wodzie. Co dla zwykłego człowieka wydaje się niemożliwe, dla mnie staje się rzeczywistością. Dotykam niewyobrażalnej Tajemnicy, która prowadzi mnie za rękę.
* żona Tomka, absolwentka filologii polskiej i pedagogiki, nauczycielka w jednym z katowickich liceów
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Hania Żyrek