Myśl wyrachowana: Coraz częściej nie szata, lecz szatan zdobi człowieka
W jednym z odcinków „Żandarma z Saint-Tropez” z niezapomnianym Louisem de Funesem, francuscy stróżowie prawa polują na nudystów. Ścigani stosują uniki, ale w końcu uparty sierżant przyłapuje ich na gołym uczynku. Samo karanie takich ludzi w ogóle nie podlega tam dyskusji. W 1964 roku, gdy powstawała komedia, było to najzupełniej oczywiste. Jasne było, że golasów należy ścigać, bo nie są żadnymi bojownikami o wolność, tylko społecznymi szkodnikami, stanowiącymi przyczynę zgorszenia. Jasne też było, co to jest zgorszenie – to mianowicie, co czyni człowieka gorszym. Dziś jednak, po wprowadzeniu przymusowego kultu bożka neutralności światopoglądowej, przestaje być jasne, co jest gorsze, a co lepsze, a nawet w ogóle co jest dobre, co złe. Dlatego na przykład zgorszeniem nazywa się pokazanie zdjęcia przedstawiającego skutki aborcji, choć przez taki widok można się przerazić, ale na pewno nie pogorszyć. To przerażenie zbawienne, więc pewnie dlatego tak bardzo niepożądane. Pożądane jest za to wszystko, co wzmaga pożądanie.
Od czasów „żandarma” wiele się zmieniło. Kilka lat temu Francja zakazała noszenia w szkołach chust islamskich, żydowskich jarmułek, sikhijskich turbanów, „zbyt dużych krzyży” i w ogóle czegokolwiek, co mówiłoby o przekonaniach właściciela. Ale postęp kroczy dalej – teraz chce zakazać kobietom we Francji noszenia islamskich burek nawet na ulicy. Co za paradoks – kraj, który mieni się kolebką nowoczesnej demokracji, który wolność wypisał na sztandarach, zaczyna szykanować ludzi za to, że się ubierają. A jednocześnie pozwala coraz śmielej się rozbierać. „Naturyści” podnoszą głowę i co tam mają, a topless to już na plażach Europy norma. To logiczne – cywilizacja wypierająca się zasad, nie chce oglądać ludzi w strojach, które mówią o ich zasadach. Coraz chętniej za to pokazuje osoby z jakichkolwiek zasad wyzwolone. Coraz więcej im wolno, jadą na coraz wyższych platformach i pląsają w coraz bardziej wyzywających pozach.
Demokracji coś się pomyliło. W imię rozdziału państwa od religii faworyzuje ciała, a dyskryminuje dusze. To skutkuje bezdusznością. Nie pomoże na to leczenie objawowe. Zakaz noszenia muzułmańskich strojów nie zmieni muzułmańskich poglądów. Równie dobrze można ludzi oślepić – też nie będą widzieli kobiet w burkach. To zupełnie naturalne, że w Europie przybywa muzułmanów. Musi przybywać, skoro ubywa w niej chrześcijan. „Neutralność światopoglądowa” nie wygra z nikim, kto ma jakiekolwiek zasady. Ta neutralność to w istocie nihilizm, a jak nic może wygrać z czymś? W konfrontacji z prawdziwą religijnością (choćby i niechrześcijańską) nie ma najmniejszych szans. Przez wieki Francja pełna była kobiet ubranych trochę podobnie do dzisiejszych muzułmanek. Gdy „świeckie państwo” w końcu osiągnęło „sukces” i praktycznie wyrugowało zakonnice z widoku publicznego, ma teraz setki tysięcy „zakonnic”. Ale te, w odróżnieniu od tamtych, mają trochę inne poglądy. To już inny świat. Tamtego nie ocali nic – bo „nic” to bóg fałszywy. Trzeba wrócić do prawdziwego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak