Myśl wyrachowana: Kto się Bogu zwierza, ten nie ubóstwi zwierza
W czasie gdy wyznawcy mitu neutralności walczą z krzyżem, jest ktoś, kto walczy krzyżem. To modelka Joanna Krupa. Sądząc z wydanego w USA plakatu, na którym figuruje jej figura, krzyż jest jedyną bronią tej pani. A nawet jedyną osłoną, bo modelka jest goła. Ramiona krzyża i jego pionowa belka zasłaniają (ledwo) jej strategiczne miejsca. Plakat wydała PETA – międzynarodowa organizacja broniąca „praw zwierząt”. Zwierzęta (psy) widać u stóp świętej Krupy. Świętej – bo nad jej głową połyskuje aureola, zaś z jej pleców wyrastają anielskie skrzydła. Plakat wywołał oburzenie katolików, co z kolei oburza Joannę Krupę, bo jak powiedziała „Super Expressowi”, sama jest katoliczką i współczuje tym, którzy nie rozumieją, o co ona walczy. A o co walczy? Napis na plakacie mówi: „Bądź aniołem dla zwierząt. Zawsze adoptuj. Nigdy nie kupuj” (ciekawe, że już i w Polsce czworonogi się „adoptuje”). „Krzyż, który trzymam, symbolizuje nadzieję i ból torturowanych zwierząt” – wyjaśnia pani Krupa.
Twierdzi, że pozując do tego plakatu zaryzykowała karierę. Podjęła jednak to ryzyko, bo ma misję. Nie no, litości. Niech pani nie opowiada, że teraz przez takie rzeczy ryzykuje się karierę. Karierę to naraża ktoś, kto mimo nacisków show biznesu, nie wystawia swej intymności na pokaz. Ryzykuje ktoś, kto powie dyrektorowi, że nie zje w piątek serwowanej przezeń kiełbasy, bo jest katolikiem. Ktoś, kto odmawia udziału w lewych interesach szefa albo wstawi się za kimś, kogo on skrzywdził. Ale nie osoba, która robi bożka ze zwierząt, a krzyż traktuje jak uprząż z seks shopu! Jaką to karierę zaryzykowała pseudoartystka Dorota Nieznalska? Ze swoim talentem do dzisiaj robiłaby furorę w urzędzie pracy, a ona ukrzyżowała genitalia i proszę bardzo: Leonardo da Vinci naszych czasów. Takie rzeczy to dzisiaj najprostszy sposób na awans. Sparodiować Mszę, krzyż utopić w moczu, mocz wlać do kropielnicy – coś takiego. Byle dorobić do bluźnierstwa jakąś ideę.
Ostatnio najfajniej jest poużalać się przy tym nad złym losem „braci mniejszych” (o zwierzęta chodzi, nie o franciszkanów). A potem pomachać swoimi wdziękami i z perwersyjnym uśmieszkiem zamruczeć: „jestem katoliiiczką”. Polityczna poprawność nie ruszy takiego, co świnię kocha jak siebie samego, a dużo bardziej niż bliźniego swego. Nie przypadkiem oklaskuje się dziś faceta, który myśliwych nazywa mordercami, i obsypuje się kwiatami panią, która skarży przeciwników mordowania dzieci.Mówi się, że za mało w świecie widać Boga. A kto ma Go ukazywać, gdy formalni wyznawcy Stworzyciela biją pokłony stworzeniu? Jak mają Go doświadczyć współcześni poganie, skoro zamiast świadków Jezusa znajdują tłum pląsający wokół złotego cielca? Od takiego „chrześcijaństwa” nie rośnie się ku niebu – tak się schodzi na psy.Katoliczka Krupa mówi: „Mam cztery psy. Nie wyobrażam sobie życia bez nich”. To pani ma małą wyobraźnię. Psy zdechną, wie pani? I jakoś trzeba będzie żyć. Tylko jak żyć, gdy psia krew znaczy więcej niż Krew Chrystusa?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak