Myśl wyrachowana: Po co komu zdrowe nogi, gdy go niosą na ścięcie
Polska reprezentacja, zanim opuściła kraj, została napełniona dobrą energią. Goszczący piłkarzy bioenergoterapeuta obdarzył ich mocą czakramów i napromieniował piłkę, co miało zadziałać na jej koleżankę, użytą w meczu z Niemcami. „Super Express” dał na pierwszej stronie przepowiednię wróżki, że wygramy 2:0. No i było 2:0. Co prawda dla Niemców, ale zawsze. Ten pan od czarowania jednak kiedyś podał wynik meczu i sprawdziło się. Zachwyt był wtedy taki, jakby sam Donald Tusk do gminy przyjechał. Patrzcie, jak ten niby racjonalny świat ekscytuje się odpadkami z tamtego świata, nie myśląc zupełnie nad tym, że ktoś mu te ochłapy rzuca. – Ale to działa! – emocjonują się „racjonaliści”, którzy gusłami i ciemnotą zwykli nazywać każdy objaw religijności chrześcijańskiej. Wpadają w mistyczną ekstazę, gdy komuś zniknie wrzód na… kilka dni albo gdy chory na raka odczuje ciepło i mrowienie. A jak taki jeszcze ozdrowieje!
No dobra, niechby i ozdrowiał. I co z tego? – Jak to? – oburzy się ktoś. – Przecież zdrowie… No właśnie – co zdrowie? Na cmentarzach leży komplet tych, co ongiś dbali o zdrowie. Leżą tam nawet tacy, którzy zostali uzdrowieni cudem. Ba! Wśród kamieni Palestyny wietrzeją nawet szczątki wskrzeszonego Łazarza. Gdyby doczesna kondycja ludzi była celem Jezusa, przynajmniej ci przezeń uzdrowieni powinni żyć do dzisiaj. A oni też jakoś, jeden po drugim, pomarli. Wszyscy znają tę ewangeliczną scenę, gdy z dziury w dachu pod nogi Jezusa zjechał paralityk. Co mu Jezus wtedy powiedział? Przetestujcie to – prawie każdy odpowie: „Wstań, weź swoje łoże i chodź”. A nieprawda! Jezus powiedział: „Odpuszczają ci się twoje grzechy”. Słuchacze Ewangelii do dziś słowa o odpuszczeniu grzechów puszczają mimo uszu, bo co tam jakieś rozgrzeszenie. Cudu chcemy, cudu! Tam, w Kafarnaum, musiało być podobnie. Uszami wyobraźni słyszę ten pomruk: „Łeee, miał uzdrowić, a z jakimiś grzechami tu wyjeżdża”.
Jezus to wiedział, dlatego dodał: „Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – wstań, weź swoje łoże i idź do domu!” (por. Mk 2, 10). Jasno z tego wynika, że Boży cud fizycznego uzdrowienia jest tylko znakiem prawdziwego cudu – uzdrowienia wewnętrznego. To tylko środek do celu. Celem jest szczęście wieczne, a nie bezterminowa wegetacja na ziemi w okowach wciąż liftingowanego, starzejącego się pudła. Bóg nigdy nie uzdrawia ciała, jeśli nie uzdrowi wnętrza. Bardzo często za to uzdrawia duszę, ciało pozostawiając w poprzednim stanie. To logiczne – bo z punktu widzenia wieczności (czyli najwłaściwszego punktu obserwacyjnego), znaczenie ma głównie zdrowie duszy. Tu wyraźnie rysuje się różnica między cudem Bożym a diabelskim. Bo zły duch też potrafi czynić znaki, ale one nie leczą duszy. One są jak makijaż na złuszczonej twarzy albo jak radio naprawione kopniakiem. Jakiś czas to będzie działać, ale zamiast dawać szczęście, zwiedzie tylko naiwnych. Zamiast otworzyć człowieka na bliźnich, jeszcze bardziej skupi go na sobie. I co komu po takim życiu, choćby już dziś znał komplet wyników z Euro 2012.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak