Myśl wyrachowana: Bóg przebacza grzechy skruszonym, „tolerancja” pobłaża grzechom
Prezydent wystąpił z orędziem w telewizji. Dla zilustrowania przemówienia pokazano parę gejowską na ślubnym kobiercu. Radio ZET dotarło do jednego z bohaterów tej migawki. Panem młodym/panią młodą (niepotrzebne skreślić) okazał się Amerykanin o nazwisku Brendan Fay, który „ślub” wziął w Kanadzie. Pan Brendan bardzo się zdenerwował, gdy dowiedział się o wykorzystaniu jego i męża/żony (niepotrzebne skreślić) wizerunku do „siania nietolerancji”. „Tom i ja jesteśmy katolikami. Poznaliśmy się w kościele podczas niedzielnej mszy” – rzucił druzgocącym argumentem. Och, och, katolicy, a w dodatku chodzą do kościoła. Zachwyt, radość, szczęście w trzech aktach. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że byli już tacy, co chodzili do „kościoła”, a konkretnie świątyni, a jednak Pan Jezus zupełnie tego nie docenił. Mało tego – zrobił bicz ze sznurków i przegnał ich stamtąd na cztery wiatry. Co się stało? Ten sam Jezus, który mówił o miłości bliźniego, o nadstawianiu drugiego policzka, nagle krzyczy, bije i wywraca stoły. To tak wygląda to miłosierdzie Boże?
Zaraz, zaraz. Przepędzenie przekupniów ze świątyni dowodzi miłosierdzia Boga równie dobrze, jak opowieść o zaginionej owcy czy o synu marnotrawnym. Przecież gdy ludzie robią w świątyni bydło, to chyba w ich interesie jest, żeby zobaczyli, czym to grozi. A najwyraźniej grozi czymś strasznym, skoro Jezus działał tak stanowczo. Bóg jest naszym Ojcem, a każdy rodzic użyłby siły, gdyby jego dziecko pchało się na rozpalony piec. Zrobiłby to chyba nawet Rzecznik Praw Obywatelskich.
Nie wiem, jak Państwo, ale ja wolę, żeby mnie Pan Bóg tłukł, ile wlezie, jeśli to miałoby mnie ochronić od prawdziwego nieszczęścia. Bo lepiej poczuć na grzbiecie bicz ze sznurków, niż wpaść w łapy diabła za gorszenie ludzi pejczykiem z seks shopu. A czymś takim jest cała ideologia fałszywej tolerancji, którą chcą nam wpierać przodownicy postępu. Rzekomego postępu, bo w istocie nie ma nic nowoczesnego w zachwalaniu grzechu. Przerabiali to już przed potopem. Jednopłciowe związki, rozbijanie rodzin, seks w dowolnej konfiguracji, deprawacja dzieci, zabijanie niemowląt i starców to nic nowego. Żadna tam Europa. To zwykłe, ordynarne grzechy, w których nurzają się ludzie od czasów Adama i Ewy.
Nowością są jednak próby „chrzczenia” tych grzechów i nadawanie im ram prawnych. Takich rzeczy, jak prawne zrównywanie zboczonych związków z małżeństwami, jeszcze nie było. Nikt do niedawna nie był też tak zuchwały, żeby usprawiedliwiać najobrzydliwsze rzeczy tym, że jest katolikiem. U wejścia do świątyni chcą się rozsiadać już nie tylko handlarze każdym badziewiem, ale i stręczyciele w togach sędziów, proroków i nauczycieli. Ci ludzie są tak samo cenni i kochani przez Boga, jak my. Ale właśnie dlatego należy im okazać miłosierdzie i ich stamtąd przegonić. Bo gdy pozwolimy ze świątyni zrobić burdel, a z burdelu świątynię, to grzechów nikt ani im, ani nam nie odpuści, a w końcu wszyscy zaczniemy się spowiadać z dobra.˘
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak