Myśl wyrachowana: Trzeba umywać nogi bliźnich, a nie własne ręce
W sejmie przepadł projekt wzmocnienia ochrony ludzkiego życia. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby to był obecny sejm Hiszpanii, Holandii albo innej Francji. Albo i gdyby to był nasz sejm, ale poprzedniej kadencji. Można by to pojąć, gdyby przeciw ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci zagłosowali tylko posłowie lewicowi lub ci, którzy nie deklarowali bezwzględnego szacunku dla ludzkiego życia. Ale gdy czytam te słupki nazwisk posłów z PiS i z PO, którzy byli przeciw lub się wstrzymali, to myślę, że oni teraz powinni przejść do SLD. Tak byłoby uczciwiej. Efekty głosowań w sprawach zasadniczych będą takie same, a my przynajmniej nie będziemy mieli złudzeń. Nic na tym nie stracicie, ani wy, ani wyborcy. Możecie sobie tam nawet dalej być katolikami, takimi jak sam szef Wojciech Olejniczak. Będziecie, jak on, mogli obnosić się z szyldem wierzących, i też nic was to nie będzie kosztowało.
Znamienną rzecz zrobił przed głosowaniem poseł Suski z PiS. Rano biegał po sali sejmowej, zbierał rozłożone na fotelach kopie listu biskupa Górnego i darł je. Bo w liście było wezwanie do głosowania za ochroną życia, a posłowi Suskiemu się to nie podobało. Tylko dlaczego – skoro był tak zdecydowany – zaledwie wstrzymał się od głosu? To samo dotyczy innych „głosowstrzymywaczy”. Czemu nie zdobyliście się na jasne stanowisko? To po to was wybrano, żebyście w sprawie podstawowej – ludzkiego życia – nie mieli zdania? Wstrzymanie się od głosu jest czymś pośrednim między „tak” a „nie”, czyli tym, co – w tym wypadku – „od złego pochodzi”.
Możecie wprawdzie powiedzieć: „przecież nie byliśmy przeciw”. Ale dokładnie to samo mógł powiedzieć Piłat. Tylko co z tego, że on umył ręce. Skutek był ten sam – śmierć Niewinnego. Aha, chodziło wam o to, żeby ktoś na ochronie życia nie zbijał kapitału politycznego. No tak, tylko gdyby ktoś chciał mnie zabić, nie wołałbym: „Niech mi ktoś pomoże, byle nie był z LPR!”. Osobiście wolałbym przeżyć dzięki wyrachowaniu Romana Giertycha, niż zginąć dzięki realizmowi premiera Kaczyńskiego, roztropności Donalda Tuska lub „poprawkom” prezydenta Kaczyńskiego.
Przed wyborami byli tacy, co po latach wspólnego życia brali ślub kościelny. Katolicyzm mógł im się wtedy opłacić. Teraz się nie opłacał. Opłacała się tylko kalkulacja.Ale tylko pozornie. Przez nieuczciwą kalkulację doszło do największych katastrof – od grzechu Adama po ostatnią wojnę światową. Ze słów, jakie na sławetnym spotkaniu „postępowych kobiet” wypowiedziała pani prezydentowa wynika, że są ważniejsze rzeczy niż ochrona życia. Co na przykład? Może wzrost gospodarczy. I żebyśmy zdrowi byli. I kwiatki w Dolinie Rospudy. I żeby był pokój na świecie. Tylko żeby tego wszystkiego doświadczyć, to najpierw trzeba żyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak