Myśl wyrachowana: Lepiej hodować starymi metodami zboże niż nowoczesnymi urazy
Szaleniec zastrzelił w szkole amiszów pięć dziewczynek. Nie minął dzień, gdy przedstawiciele amiszów oświadczyli, że przebaczają mordercy. „Musimy wybaczyć, inaczej Jezus nie wybaczy nam” – powiedział dziennikarzom jeden z nich. Na pogrzeb zaprosili żonę zabójcy. Gdy stali nad grobami córeczek, polskie media pokazywały sprawcę wypadku na wiadukcie w Warszawie. Mężczyzna przepraszał w sądzie rodziny ofiar, które pół roku temu zmiótł z przystanku jego rozpędzony samochód. „Wolałbym sam zginąć” – mówił ze łzami w oczach.
„Nie potrzebujemy jego przeprosin” – odpowiadali zimno bliscy zabitych. „Niech mi teraz węgiel nosi!” – rzuciła matka jednej z ofiar. Podobnie było przy innych procesach. Jeden z rodziców, który kilka lat temu utracił dziecko w lawinie, całą energię poświęcił próbom doprowadzenia opiekuna grupy za kratki. „Tylko to przyniesie mi spokój” – powtarzał. Chyba jeszcze długo będzie szukał spokoju, choćby nawet dostał na tacy głowę nieszczęsnego nauczyciela. Bliscy zabitych w Warszawie też nieprędko zaznają ukojenia, bo szukają spokoju w sądowych procedurach, odszkodowaniach, w widoku pognębionych sprawców ich bólu. Zuchwałością byłoby oceniać zachowanie tych ludzi, ale…
No właśnie. Amisze dali wszystkim lekcję prawdziwego chrześcijaństwa. Pokazali, że burza na powierzchni życia nie łamie tego, kto głęboko zapuścił korzenie. Oni nie muszą szukać spokoju duszy, bo go nie stracili. Zamiast celebrować swój ból, od razu zrobili z nim, co trzeba. Skąd się to bierze? Przecież nie z tego, że nie używają prądu i innych zdobyczy cywilizacji. Tym dziwią świat, ale czym innym go zadziwili. Mianowicie tym, że chrześcijaństwo może działać w praktyce.
Nie byłoby tego, gdyby codziennie się nie modlili, gdyby Biblią nie żywili się częściej niż chlebem. Ale do tego akurat nie trzeba być amiszem. Trzeba być chrześcijaninem, a nie jego karykaturą, domagającą się od Boga profitów za samo „członkostwo”. Jan Paweł II nie jeździł konnym zaprzęgiem, nie nosił brody i słomkowego kapelusza, a jakoś potrafił przebaczyć Alemu Agcy. Bo on i wielu innych chrześcijan, którzy zdobywają się na przebaczenie, siłę czerpią z wiary – a nie z takiego czy innego sposobu życia. I oni również powiedzą w dramatycznej sytuacji: „Musimy wybaczyć, inaczej Jezus nie wybaczy nam”.
Jak poinformowały media, dziś wielu ludzi osiedla się w sąsiedztwie amiszów, bo czują emanujący od nich spokój. Wielu też chciałoby się do nich przyłączyć, ale amiszem trzeba się urodzić. Dlatego nie przyjmują.
Ale, ludzie, to nie tak. Wy nie szukacie modelu życia amiszów, tylko spokoju duszy, który oni mają od Jezusa. A do Pana Jezusa jest znacznie bliżej niż do Pensylwanii. I zawsze przyjmuje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak