Myśl wyrachowana: Świeckie dogmaty tym różnią się od religijnych, że należy je podważać
Niedawno prezydent Kaczyński powiedział w wywiadzie, że jest zwolennikiem kary śmierci. Żadna to sensacja, zawsze tak mówił. Ale zaraz histerii dostali jedynie słuszni Europejczycy. Jęli słać protesty i groźby, żeby rządzący Polską wyrzekli się zbrodniczych zamiarów. Nie wiadomo, jak tu wyrzec się wprowadzania tego, czego się wprowadzać nie zamierzało, ale to nie ma znaczenia. Jedynie słusznych zatkało z oburzenia, bo ich „cywilizacyjne osiągnięcia” są nienaruszalne. Usłyszeliśmy, że Rada Europy wyraża zaniepokojenie „toczącą się w Polsce dyskusją”.
A pewnie, bo od dyskusji to są Europejczycy „z Europy”, a nie jakieś kmiotki z Warszawy. Już oni wiedzą, do czego służy dyskusja i jak się ją wzbudza. Robili to wiele razy. Tak dyskutowali o aborcji, aż stała się nienaruszalnym „prawem człowieka”. A kiedy już się stała, to wara! Kto teraz na Zachodzie śmie choćby pisnąć, że ma inne zdanie w sprawie aborcji, natychmiast ląduje na marginesie, między nazistami i innymi pomyleńcami. Nikt go nie zacytuje, nikt nie pokaże w telewizji – po prostu go nie ma.
To samo było z „małżeństwami” homoseksualistów, adopcją przez nich dzieci, eutanazją i podobnymi szaleństwami. Zawsze zaczynało się od „dyskusji”. W cudzysłowie, bo jej przebieg dokładnie planowano. Rozpoczynał ją zwykle jakiś tekst w prasie. A to o kobiecie, co zmarła przy amatorskim spędzaniu płodu („Czas zmienić nieludzkie prawo zabraniające aborcji!”), a to o nieszczęśliwej miłości Romana i Juliana („Czas odrzucić stereotyp płci”), a to o długiej śmierci staruszki („Czy nie lepiej umrzeć godnie?”).
„Dyskusję” wspierały zmanipulowane sondaże, a dalej to już szło samo.
Kiedy społeczeństwo zostało urobione, nowe osiągnięcie należało zdogmatyzować, czyli zrobić wrażenie, że nowa prawda jest absolutnie oczywista i nietykalna. Tak, żeby nikt nie ośmielił się nawet zapytać: „A właściwie z czego to wynika?”.
Dominująca w Europie lewica nie znosi dyskusji innej niż ta, która służy jej celom. Nie toleruje inaczej myślących na żadnym ważnym stanowisku, czego kiedyś doświadczył niedoszły komisarz UE, Rocco Butiglione. Bo okazał się konsekwentnym katolikiem, który aktywny homoseksualizm uważa za grzech. A takich rzeczy w „Europie” nawet pomyśleć nie wolno. Jeśli ktoś mimo wszystko podważa „europejskie wartości”, wtedy wzbudza się dyskusję na temat odebrania mu prawa do dyskutowania. Dlatego na Zachodzie „dyskutuje się” już o zamykaniu homofobów w więzieniach, albo choćby w zakładach psychiatrycznych. Teraz czas na potępiające ich sondaże, potem jakieś referendum – i po dyskusji.
Nasz prezydent nie musi mieć racji w sprawie kary śmierci. Osobiście nie podzielam w tej sprawie jego poglądu. Ale skoro on uważa inaczej, to dobrze, że o tym mówi, a nie udaje poprawnego, jak wielu jego zagranicznych kolegów. Bo tam u nich, jak się zdaje, prawdomówność już została przedyskutowana. Na jej niekorzyść.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak