Myśl wyrachowana: To ładnie, że niedźwiedź jest katolikiem, ale jego przysługa zawsze pozostanie niedźwiedzia
Razu pewnego we Wrocławiu złapano złodzieja, gdy wychodził z kościoła z wotami ukradzionymi sprzed obrazu Maryi. Sędziom tłumaczył, że podarowała mu je Matka Boska. Nie dali mu wiary. Wyrok skazujący przesłano do zatwierdzenia królowi Fryderykowi II. Ten, jako protestant, zwołał katolickich teologów i zapytał, czy to możliwe, żeby Matka Boska robiła takie prezenty pobożnym katolikom. Teolodzy z zakłopotaniem odrzekli, że teoretycznie nie jest to wykluczone. Wtedy król napisał pod wyrokiem: „Ułaskawiam podsądnego, ale pod gardłem zabraniam mu na przyszłość przyjmować jakiekolwiek podarunki od Matki Boskiej i innych świętych”.
Morał z tego taki, że między darem a kradzieżą jest cienka granica, a łatwo ją przekroczyć, gdy się zasiada do dzielenia nie swojego. A najgorzej, gdy się to robi w imię religii.
Przed tygodniem pojawiła się wieść, że budowa Świątyni Opatrzności Bożej ma być wspierana z budżetu państwa. Poseł Jasiński z PiS mówił, że skoro państwo dotuje budowę stadionów, to powinno też pomagać w zaspokajaniu potrzeb religijnych społeczeństwa.
Pozornie słuszne, ale stadion może się przydać każdemu i nie ma zdrowych psychicznie ludzi, którzy przeczyliby wartości uprawiania sportu. Katolik, buddysta czy komunista – nikt nie zakwestionuje słuszności budowania stadionów z państwowych pieniędzy. Podobnie jak prawie nikt nie rzuca się o to, że podatki idą na służbę zdrowia, szkolnictwo czy obronność. To dotyczy wszystkich i wszystkim to służy. Natomiast nie wszyscy korzystają z kościołów i nie ma żadnego powodu, żeby ich pieniądze zasilały budowę obiektów sakralnych. Sam Pan Bóg liczy się z ludzką wolą i nikogo nie zmusza do bycia katolikiem, nikomu też nie każe katolików wspierać. Dlaczego więc państwo nie weźmie przykładu z Pana Boga i nie przestanie zmuszać ludzi do łożenia na coś, z czym się nie zgadzają? Skoro nie chcę, żeby z moich pieniędzy ktoś finansował antykoncepcję czy fundował sobie sztuczne zapłodnienie, to nie powinienem też mojej wiary praktykować na koszt niewierzących lub wierzących inaczej.
Pewnie pomysłodawcy mają dobrą wolę i oferują Kościołowi pomoc ze szczerego serca. Nie rozumieją jednak, że siłą Kościoła nie są budynki, ale ci, którzy je zapełniają. To właśnie ci ludzie, gdy poczują, że im za ciasno, otworzą portfele i nie trzeba nasyłać na nich jeszcze urzędnika skarbowego. Do bazyliki licheńskiej państwo nie dołożyło ani grosza, a jest największym kościołem w Polsce. Kościół Opatrzności Bożej powstanie, chyba że Opatrzność tej świątyni nie zechce – a w takim razie nawet cały budżet nie pomoże. Bóg bowiem jakoś nie ma upodobania w rzeczach, za którymi stoi przymus.
Wdowim groszem można zbudować imperium, a podatniczym talarem każde można zniszczyć.
Kościoły w Polsce mają mocne fundamenty, bo postawiono je na woli ludzi i ich szczerej ofiarności. Dzięki temu kulą w płot trafiają obłudne utyskiwania, że za te pieniądze lepiej byłoby budować szpitale. Bo to są wyłącznie nasze pieniądze i nikomu nic do tego. I niech tak zostanie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl