Myśl wyrachowana: Masz problemy z tożsamością? Nie lecz się – zostań mniejszością
Po wyborze Lecha Kaczyńskiego na prezydenta Komisja Europejska wpadła w popłoch, bo w oczy zaświeciło jej widmo ograniczenia „praw mniejszości”, czyli homoseksualistów. Co prawda nie wiadomo dlaczego, bo homoseksualiści mają w Polsce dokładnie te same prawa, co wszyscy inni. A że domagają się praw szczególnych? To ich problem, że uparli się robić z siebie mniejszość. Równie dobrze ze społeczeństwa może się wyodrębnić mniejszość preferująca cukierki miętowe, a potem domagać się prawa do codziennych odwiedzin wybranego cukierka w sklepie lub hurtowni, tudzież do jego adopcji. Albo prawa do konsumpcji bez konieczności płacenia. Doprawdy nie wiadomo też, dlaczego nie uważają się za mniejszość blondyni, a zwłaszcza blondynki. Jest ich przecież mniej niż brunetów, a zwłaszcza brunetek. Blondyni są w związku z tym dyskryminowani, o blondynkach już nawet nie mówiąc. Ale co tam kolor włosów. Co ma powiedzieć mniejszość w ogóle włosów nieposiadająca? Przecież ci ludzie mają prawo do włosów, tak samo jak bruneci mają prawo do bycia blondynami, ci zaś do zostania brunetami.
Skłonność homoseksualna to jednak nie taka przypadłość jak włosy. Prawda. To rzecz znacznie bardziej osobista. Tym bardziej więc nie ma żadnych powodów, żeby z tego tytułu domagać się jakichkolwiek przywilejów i sztucznie wydzielać ludzi z tym problemem jako osobnej – i to wyższej – kasty. Dyrektor jakiegoś występującego w Anglii rosyjskiego chóru rzekł z dumą do swojego brytyjskiego odpowiednika: „U nas nie ma antysemityzmu. Dwadzieścia procent naszych chórzystów to Żydzi. A w waszym chórze ilu śpiewa Żydów?”. Na to Brytyjczyk: „Nie wiem”.
Ano właśnie. I tak powinno być. Podobnie nikt nie powinien wiedzieć, kto ma jakie skłonności, bo nikogo to nie powinno obchodzić. To lobby gumowe i inni cynicy wyciągnęli jeden z defektów w dziedzinie płciowości na światło dzienne i pokazali jako nowy wzorzec życia. To oni wymyślili zjawisko homofobii, bo bez ich „homo” nie byłoby i „fobów”. Oni pchnęli homonieszczęśników na ulice i zagrzewają do robienia awantur.
Nie trzeba było robić ofiar społecznych z ludzi, którym społeczeństwo nie zawiniło. Nie trzeba było potem dawać im areny do obnoszenia się z ich defektami i wmawiać całemu światu, że ich odchył od normy jest normą. Gdybyście, Panie i Panowie z Komisji Europejskiej, nie dali swoim protegowanym większych praw niż te, które mają normalni ludzie, to byście się teraz nie trzęśli nad każdym przejawem normalności. To dobrze, że weszliśmy do Unii Europejskiej. Dzięki temu w brukselskich murach europarlamentu przybyło kochających inaczej. Inaczej, czyli tak, jak dawniej. Normalnie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl