Myśl wyrachowana: Lepiej głosować głową niż nogami
Nie pójdę na wybory, bo nie mam na kogo głosować” – rzekł mi, zacny skądinąd, znajomy.
Też mi nowina! Ja od upadku komuny chodzę na wszystkie wybory, choć nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek miał na kogo głosować. Zawsze oddaję głos na, moim zdaniem, najlepszego z tych, na których głosować nie warto. W dodatku jestem przekonany, że to się nigdy nie zmieni. Myślę bowiem, że jedynym człowiekiem, na którego WARTO głosować, jest Pan Jezus. Spełnia wszystkie warunki: wie wszystko i jest absolutnie nieprzekupny, zna wszystkie języki świata, nie musiałby, jak Bush, świecić oczami za jakieś huragany, bo umie je uciszać. W razie trudności gospodarczych mógłby bez problemu rozmnożyć chleb, a i coś do chleba też. Służbę zdrowia uleczyłby razemz chorymi… I tak dalej. Tylko że Pan Jezus nie kandyduje.
Ano właśnie. Bóg zdecydował, że nie będzie nas wyręczał. Owszem, pomaga, zwłaszcza proszącym, ale sami też musimy coś zrobić. To wyraz szacunku, bo wyręcza się nieudaczników. Widocznie nie jesteśmy nimi, ale do doskonałości też nam nieco brakuje. Ważne, żeby tych, którym brakuje mniej, odróżnić od tych, którym brakuje więcej. Choć wszyscy ludzie są niepewni, to jedni mają dobrą wolę, a inni nie. Zawsze jeden kandydat będzie lepszy od drugiego, nawet gdyby wyobrazić sobie taki horror, że w drugiej turze zostaliby Lepper i Cimoszewicz. Brrr! Chyba zostanie nam to oszczędzone, jednak i przy takim wyborze nie byłoby obojętne, kto wygra.
Tymczasem ciągle pełno tych, co to się „zawiedli” i uważają, że to wszystko jedno, czy będzie rządził czerwony, zielony czy przyzwoity. Nie, ludzie, litości. Skoroście się zawiedli, to znaczy żeście w ludzi uwierzyli. To błąd, bo wierzy się w Boga. Ludziom można tylko zaufać, nie bardziej jednak niż samemu sobie. Tylko że sobie też za bardzo nie można. Kto z całkowitą pewnością może ręczyć, że nigdy nie zawiedzie? Kumoterstwo to zła rzecz, ale kto da głowę, że w nadarzających się warunkach nie załatwi pracy kuzynowi? Jeszcze gorsza rzecz korupcja, ale ilu z nas nigdy nie dało w łapę lekarzowi, policjantowi, urzędnikowi?
Skoro ja nie potrafię być aniołem, dlaczego obrażam się, że inni nie chodzą w niebiańskiej glorii? Tylko Bóg jest dobry, co wiemy od Pana Jezusa. Ludzie są tylko w różnym stopniu źli. Dlatego wybór człowieka nie przebiega na linii zły–dobry, tylko lepszy–gorszy. Kto spodziewa się, że zaistnieje kiedyś kandydat idealny, jest bałwochwalcą, bo przypisuje człowiekowi cechy boskie. Ludzki ideał jest jak książę na białym koniu, na którego czeka dziewczę hoże. Książę taki ma same zalety i jedną wadę: nigdy nie przyjeżdża.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl