Myśl wyrachowana: Każdy grzech jest antykoncepcją – tak samo nie ma sensu
Ja nie mam dzieci, bo nie chcę zwiększać przeludnienia ziemi – oświadczył mi ongiś z dumą pewien pan. Niektórzy brak potomstwa uzasadniają tym, że „nie będą sprowadzać niewinnych istot na ten pełen terrorystów świat”. To logiczne, bo jak nie będzie ludzi, to terroryści nie będą mieli kogo zabijać, więc wystrzelają się sami.
Czego to ludzie nie wymyślą, żeby dorobić szlachetne motywacje do swojego egoizmu. Szlachetność ta ostatnio nieco przyblakła w obliczu nadchodzącej katastrofy demograficznej. Przebąkuje się już, że jedno obecne dziecko w Polsce będzie musiało utrzymać paru przyszłych emerytów. Nasze wnuki to już pewnie niczego nie będą utrzymywać, bo jak tu coś trzymać, gdy trzeba uciekać przed Chińczykami. Uciekać będą musiały zwłaszcza kobiety, bo w Chinach też prowadzi się „politykę demograficzną”, a jej skutkiem jest wzrastająca przewaga mężczyzn. Trzeba by im posłać Magdalenę Środę, żeby ten „nierówny status” wyrównała. Pewnie jednak z przyczyn patriotycznych nie zechce opuścić kraju, więc niechybnie żółć nas zaleje.
Tak to jest, gdy ludzie majstrują przy mechanizmie płodności. Gdyby robili to na taką skalę nasi przodkowie, dziś nie miałby kto przy czym majstrować. Oni jednak zachowywali się zgoła odmiennie. Archeologia potwierdza istnienie w najdawniejszych kulturach i religiach kultu płodności. Różnie on wyglądał, jednak samo jego istnienie dowodzi instynktownego a powszechnego wyczucia, co jest dla ludzkości ważne. W naszych czasach pojawiło się jednak zjawisko przeciwne: kult bezpłodności. Jego wyrazem jest powszechna promocja antykoncepcji. Pojawiają się ostatnio coraz śmielej w polskiej telewizji – już i publicznej – reklamy prezerwatyw, a nawet środków wczesnoporonnych. To jasne, że kapłani nowego kultu szukają wyznawców, ale dlaczego telewizja reklamuje tak niebezpieczną, bo zagrażającą ludzkości sektę? Jak ktoś chce do niej należeć, to jego sprawa, ale zdaje się, że większość Polaków wyznaje wiarę w Chrystusa.
Oczywiście wielu katolików marudzi, że „Kościół nie pozwala”. Ale to nie Kościół, tylko Pan Bóg urządził świat tak, żeby wszystko w nim było sensowne. Wszystko ma służyć jakiemuś celowi, zwłaszcza seksualność. Bez związanej z nią przyjemności ludzkość skończyłaby się na Adamie i Ewie. Antykoncepcja zaś jest gwałceniem tego mechanizmu. Zmierza do wykradzenia Bogu samej przyjemności z pominięciem jej celowości. Takie współżycie nie ma sensu, a jeśli coś nie ma sensu, wtedy jest grzechem.
Znamy opisy rzymskich orgii, podczas których celebrowano jedzenie dla samego jedzenia. Gdy delikwent nie mógł więcej pomieścić, prowokował wymioty, żeby móc dalej jeść. Pokarm, który miał podtrzymywać życie, służył tylko przeżywaniu doznań i niczemu więcej. Każdego normalnego człowieka brzydzi takie obżarstwo, dlaczego więc nie brzydzi antykoncepcja? To przecież prawie to samo, tyle że groźniejsze w skutkach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl