Myśl wyrachowana: Trzeba się modlić O zdrowie, a nie DO zdrowia.
Bez zdrowia to by nam tylko szczęście i pomyślność zostały. W życzeniach, oczywiście. Życzenia jednak, nawet ze zdrowiem, pozostawiają wiele do życzenia. Zwłaszcza wtedy, gdy ludzie mówią: „Zdrowie jest najważniejsze”.
Najgorsze, że niektórzy naprawdę tak uważają. Oto przed tygodniem Polka Alicja Tysiąc wniosła skargę do trybunału w Strasburgu o to, że nie mogła wyegzekwować swojego prawa do aborcji. W roku 2000 miała dwoje dzieci i, ze względu na słaby wzrok, przeciwwskazanie do kolejnej ciąży. Kiedy jednak zaszła w ciążę, lekarze nie chcieli dać jej zaświadczenia o zagrożeniu utratą wzroku, a tym samym skierowania do aborcji. Kobieta urodziła więc córeczkę. Po porodzie już i tak słaby wzrok pani Alicji jeszcze się pogorszył, a ona sama otrzymała pierwszą grupę inwalidzką.
W telewizji pokazali panią Tysiąc w grubych okularach, w otoczeniu rodziny. Tłumaczyła do kamery, jaka krzywda ją spotkała. Uosobienie tej krzywdy stało obok – śliczna dziewczynka o niewinnym (i zupełnie zdrowym) wzroku. I to było najbardziej wstrząsające. Powstał jakiś nowy gatunek rodziców, którzy nie wstydzą się pokazywać całemu światu dzieci, których nie zdołali zabić, i jeszcze domagają się z tego tytułu rekompensaty. Na dodatek od razu zabrzmiał chór współczujących jej głosów. „Prawo polskie zezwala przecież na aborcję w takich przypadkach” – rozlegało się. Owszem, i w paru innych – i co z tego? Właśnie w tej mierze nie wolno nam się do niego stosować. Moralność stoi wyżej niż ułomne z natury prawo.
Co powiedzielibyśmy, gdyby matka nie wyniosła z pożaru swojego dziecka, tłumacząc się papierem od lekarza, że dźwiganie ciężarów grozi jej ślepotą? Chyba byśmy nie byli tak wyrozumiali, prawda? Tymczasem, gdy kobieta, dla ochrony resztek i tak słabego wzroku chciała człowieka pozbawić życia, podnosi się krzyk, że nikt jej noża nie podał.
Ciekawe, jak w przyszłości córeczka pani Tysiąc będzie obchodziła Dzień Matki. Gdy powie „dziękuję, że mnie urodziłaś”, mama powinna ją odesłać z kwiatami do lekarzy. Tak byłoby uczciwiej.
Na szczęście większość z nas nie ma tego problemu, bo nasze matki nie przedkładały swojego zdrowia nad nasze życie. Gotowe były ponieść koszty macierzyństwa: odwapnione kości, osłabione zęby, żylaki i wiele innych dolegliwości. A gdyby trzeba było, to nie tylko oczy, ale i swoje życie by za nas położyły. Bo zdrowa matka nie musi być zdrową kobietą. Nie potrzebuje zaświadczenia od lekarza ze wskazaniem do kochania dziecka.
Dopóki jest na tym świecie inna miłość niż tylko własna, istnieje nadzieja, że Strasburg nie będzie rozpatrywać skarg naszych dzieci o pogwałcone prawo do eutanazji swoich rodziców.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak