Myśl wyrachowana: Horyzonty wiary fanatyk ściska tak, że zostaje mu z nich punkt widzenia.
Pewna wiekowa zakonnica wspominała, jak w dzieciństwie zapytała swoją piastunkę, czy Adam i Ewa byli Żydami. – Co?! – zaperzyła się kobiecina. – Dosyć nam tego wstydu, że Pan Jezus i Matka Boska byli Żydami! Polacy byli! I katolicy!
Ostatnio fruwają po Polsce jakieś odezwy, żebyśmy wybierali Polaków-katolików, a nie głosowali na… i tu podane, na kogo nie wolno. Wychodzi z tego, że wolno głównie na pieniaczy, których zaletą, prócz formalnego katolicyzmu i deklaracji polskości do piątego pokolenia, jest to, że jakoby jeszcze nie rządzili.
Każdy może sobie wysyłać odezwy, nawet przeciw penetracji Marsa przez Mosad. Gorzej, gdy są one podpisywane w imieniu „katolików”. To grube nadużycie, bo środowiska produkujące takie odezwy nie mają żadnego mandatu do określania nowych kryteriów katolicyzmu. Nowych – bo stare są znane od wieków. Wiadomo, że katolik nie może być zwolennikiem grzechu. Nie może zatem popierać aborcji, eutanazji, związków homoseksualnych itd. W związku z tym nie powinien głosować na partie, które obnoszą się z programem propagującym takie rzeczy. Ponieważ jednak niejeden katolik takich ludzi poparł, to teraz cierpi, ale się też czegoś nauczył. Zapewne więc tym razem wybierze lepiej. Lepiej nie znaczy Lepper, choć sugerują to samozwańczy władcy dusz.
Uczestniczyłem przed laty w wykładach kogoś, kto teraz zajmuje ważne miejsce w kręgach Jedynie Dobrych Katolików. Często tłumaczył „filosemickie posunięcia Jana Pawła II”. Mówił, że otaczają go niewłaściwi ludzie, więc „Papież nie ma orientacji”. Pamiętam, jak cieszył się, że „nasz człowiek, Polak”, został premierem. „Teraz wreszcie będzie dobrze” – zacierał ręce. Tym Polakiem-zbawcą był… Waldemar Pawlak.
Katolicki znaczy powszechny, więc zamykanie się w imię wiary w coraz ciaśniejszych ramach uprzedzeń narodowościowych i politycznych jest fałszowaniem wizerunku Kościoła. Katolik może być centrystą lub prawicowcem. Może też być – choć przykro mi to pisać – lewicowcem. Ważne, żeby przynależność do jakiejś opcji nie sprzeciwiała się wierze i moralności. Ani papież, ani żaden biskup – ludzie jedynie upoważnieni do autorytatywnych wypowiedzi w sprawach wiary – nie powiedzieli, że katolik jest zły, gdy głosuje za wejściem Polski do Unii Europejskiej albo że dobry, bo jest przeciw.
Żaden biskup nie każe się spowiadać tym, którzy nie krzyczą, że Balcerowicz musi odejść, choć też nie ekskomunikuje tych, którym się Balcerowicz nie podoba. Katolik może być za obecnością wojsk polskich w Iraku, może też być przeciw. Konstytucja europejska nie zawiera odniesienia do Boga ani korzeni chrześcijańskich – prawda. Ale jeśli nie ma w niej zapisu o popieraniu rzeczy grzesznych, katolik nie zgrzeszy, jeśli ją poprze – choć też poprzeć nie musi. I w obu przypadkach może być dobrym katolikiem. W obu też może być katolikiem złym. Katolik nie musi być Polakiem. Jedyne, co musi, to słuchać Boga i o Nim świadczyć. A Bóg nie jest Polakiem. Jest miłością.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak