Papież najbardziej by się podobał, gdyby był ateistką.
Wiecie, jak będzie wyglądał koniec świata? Biały dym nad Kaplicą Sykstyńską. Tłum wiwatuje. Wychodzi nowy papież i woła: „Zdrawstwujtie rebiata!”. A ludzie: „Koniec świaaaata!”.
Wygląda na to, że papież nie musi się odzywać po rosyjsku, żeby niektórzy obwieścili koniec świata. Wystarczy, że jest Niemcem. Dla ludzi wychowanych na „Czterech pancernych” to rzecz trudna do przyjęcia. Zwłaszcza że były kardynał też ponoć pancerny. I wszystko się zgadza, bo przecież każdy Niemiec ma stalowy hełm i wrzeszczy „Haende hoch!”, a przynajmniej „Halt!”.
O to „halt” najbardziej martwią się środowiska „postępowe”. Już homilia przed konklawe je zmroziła. „Kazanie wstrząsnęło wieloma hierarchami” – napisała nazajutrz „Gazeta Wyborcza”. Prawdopodobnie chodziło o „hierarchów” z „Wyborczej”, czyli szare eminencje życia publicznego. Purpurowe eminencje bowiem jakoś otrząsnęły się z szoku i nader sprawnie wybrały papieżem sprawcę rzekomego wstrząsu.
Szare eminencje wszakże trwały w szoku. W kolejnym numerze „Wyborczej” tak opisały wydarzenia z Placu Świętego Piotra: „Gdy kardynał Estevez obwieszcza, że kardynał ma na imię Józef, wiemy, o kogo chodzi. Słychać jęk zawodu”. Najgłośniejszy jęk ozwał się zapewne w redakcji przed telewizorem. A potem nad stanem podzielonego ponoć Kościoła polały się łzy, rychło zmienione w farbę drukarską. „Surowa etyka seksualna wykluczająca nie tylko aborcję, także antykoncepcję, była podawana w wątpliwość również przez biskupów – bo pandemia AIDS jest faktem przeraźliwie oczywistym” – napisał komentator. No! Nie wypadało wprost zaatakować Jana Pawła II, więc o surowej etyce mówi się teraz, choć nowy papież nie zdążył jeszcze rozpakować walizek.
„Postępowi” wyrażają jednak nadzieję, że Benedykt XVI okaże się innym człowiekiem niż kardynał Ratzinger. Niesłusznie. Gdyby o to chodziło kardynałom, toby też wybrali innego człowieka. A nade wszystko wybraliby innego, gdyby o to chodziło Duchowi Świętemu.
Nie twierdzę, że ci, którzy woleliby innego papieża, to ludzie złej woli. Nie. Oni są raczej jak dwaj panowie, którzy pewnego popołudnia zdążali z Jerozolimy do Emaus. Kiedy dołączył do nich Nieznajomy, opowiedzieli Mu o „fiasku” misji Jezusa. Wtedy padło słynne zdanie: „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela”. Wyzwolić Izraela – całkiem szczytny i uzasadniony cel. Ale tylko w perspektywie ziemskiej i w wąskim zakresie czasowym. Dla wieczności to nie wnosi nic, bo zmienia tylko sytuację, nie człowieka. Jakie szczęście, że Bóg nie spełnia takich oczekiwań. Jakie szczęście, że dał nam papieża, który nie spełni takich oczekiwań.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak