Można zbudować życie bez modlitwy, ale potem trzeba się modlić, żeby się nie zawaliło.
Postanowiliśmy, że będziemy się za prostytutki modlić – powiedział uczestnik programu Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Rozległ się chichot obecnych w studiu feministek. – To ładnie, że się pan modli, ale my coś robimy – rzekła ironicznie jedna z pań i jęła wyliczać, co takiego robi, żeby przeciwdziałać prostytucji.
Rzeczywiście, z punktu widzenia ateisty (a jako takie zwykle deklarują się feministki) modlitwa jest nicnierobieniem. To zrozumiałe, bo gdyby Boga nie było, modlitwa nie miałaby sensu. Pytanie tylko, jaki sens miałoby wówczas resocjalizowanie prostytutek. Jeśli nie ma Boga, to z czego wynika, że prostytucja to coś złego? Z etyki? A etyka z czego wynika? Aha, z wykładów Magdaleny Środy. No tak, tylko skoro pani Środa nie wie nawet, z czego wynika ona sama, to wszelkie dalsze wynikanie traci sens.
Prostytucja i inne choroby społeczne mają źródło w duszy, więc żeby je leczyć naprawdę skutecznie, trzeba użyć właściwych metod, a nie hasać po objawach jak kot po zastawionym stole. Na takie rzeczy najskuteczniejszą metodą jest właśnie modlitwa, proszę pań. Skoro jednak feministki nie wierzą w istnienie nieśmiertelnej duszy, to i nie dziwota, że w dziedzinie jej schorzeń wyniki mają wątpliwe. Z takim „aparatem diagnostycznym”, jakim dysponują, leczą gorzej, niż wojskowi lekarze kurowali wojaka Szwejka. Tam na wszystko mieli podwójną lewatywę, co – jeśli trafiło na właściwą dolegliwość – mogło jednak czasem pomóc. Lewicowe znachorki niestety używają szerszego wachlarza metod: lewatywę stosują na raka, krew puszczają anemikom, a wrzody żołądka leczą płynem przeciwłupieżowym.
Żarty? Dlaczego? Przecież pomysł, żeby prostytucji albo narkomanii przeciwdziałać ich legalizacją niewiele odbiega od tamtego wzorca. Równie dobrze można pijakowi, w ramach leczenia uzależnienia, zrefundować pół litra na dzień.
Jeśli mało widać skutki modlitwy za prostytutki, to tylko z jednego powodu: bo mało kto się za te nieszczęsne dziewczyny modli, a za to wielu nimi gardzi. Dlatego akcja „Frondy” pod hasłem „Dziewczyny czekają 24 h na twoją modlitwę” jest krokiem we właściwym kierunku. Potem można prostytutki resocjalizować. Resocjalizacja oznacza przywrócenie kogoś społeczeństwu. Dobrze by jednak było, żeby społeczeństwo samo wiedziało, po co właściwie istnieje. Inaczej pozostanie mu aktywność wykluczająca środki duchowe, ta zaś przypomina pucowanie na połysk auta, w którym nie ma silnika. Tak się zajedzie najwyżej w maliny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak