Przed wyborami byliśmy pojeni słowami zachęty, aby koniecznie udać się do urn. Można by pomyśleć, że panuje wyłącznie jeden pogląd w sprawie frekwencji wyborczej – im wyższa, tym lepiej.
Następnym razem nie dajmy się zwariować! Nie każdy musi znać się na polityce, tak jak nie wszyscy winni rozumieć fizykę kwantową. Udział w głosowaniu na temat budowy ważnej części reaktora jądrowego to szaleństwo w przypadku kogoś, kto o reaktorach wie tyle, że dostarczają prądu.
Wybór prezydenta jest poniekąd ważniejszy, gdyż otwiera mechanizmy do wybudowania wielu reaktorów i nie tylko. Istnieje uzasadniona obawa, że spora część głosujących była tak zorientowana w poglądach kandydatów, że równie dobrze mogłaby pójść do urn i zagłosować za albo przeciw noszeniu wąsów. Jakiego wyboru może dokonać człowiek niemający nawet mglistego pojęcia o układzie sił politycznych, o choćby podstawach ekonomii i geopolityki?
Obawiam się, że to tak, jakby ślepcowi powierzyć prowadzenie ciężkiego pojazdu... Poza tym nie słyszałem, aby ktokolwiek namawiał do pogłębiania swej wiedzy przed wyborami, aby wybrać świadomie. Namowy dotyczą wyłącznie samego wyboru, jakby miał on wartość samą w sobie. Należy być dociekliwym i zgłębiać swą wiedzę, ale nie dajmy sobie wmówić, że nie pójść na wybory przy nieznajomości polityki, to wstyd! Takiej postawy nie trzeba się wstydzić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Aaron Pochopny