In vitro jest sprawą, która mnie przeraża. Znam małżeństwa, które nie mają dzieci, bo nie mogą. Chcieliby spełnić swoje powołanie do bycia rodzicami biologicznymi. Niestety, los chce inaczej. Ktoś może powiedzieć: dźwigają swój krzyż. Na pewno cierpią.
Teraz może mniej, bo adoptowali dwójkę dzieci. To daje mi do zrozumienia, że urodzić dziecko to nie jest problem, w porównaniu z wychowaniem. Nie sztuką jest urodzić, sztuką jest dać miłość, bezpieczeństwo. Jestem pewien, że przytoczeni przeze mnie rodzice nie myśleli nigdy o zapłodnieniu in vitro. Czemu? Bo nie myślą w kategoriach: ja chcę koniecznie mieć dziecko. Ja nie chcę mieć dziecka.
Moje życie, ja jestem panem mojego losu, robię, co chcę. Wszyscy mają dzieci, a ja nie mam? Co robić? Nie mogę posuwać się do manipulacji zarodkami, czy moje mieć jest na tyle głośne? Wartością człowieka nie jest to, co masz, co posiadasz, ale jakim jesteś człowiekiem. Wchodzimy w erę nowych technologii, a raczej już weszliśmy.
Jestem przekonany, że naturalne zapłodnienie, tradycyjne jest najlepszym dowodem na to, że istnieje miłość. Miłość, czyli: nie pozwolę ci umrzeć na wieki. Dbam o niebo dla drugiego człowieka. Marzę o niebie dla drugiej osoby, dlatego postępuje tak jak trzeba. Kieruję się głosem Kościoła, gdyż nie chcę obrazić Boga.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Karol