W GN nr 27/2009 w „Faktach i opiniach” znalazł się felieton „Misja bez pieniędzy”. Nie zgadzam się z zawartymi tam stwierdzeniami znajdującymi się zresztą w samym tytule. Jaką to misję pełni nasza telewizja?
Chyba diabelską, co bowiem mamy w programach wyświetlanych w tzw. godzinach największej oglądalności? Albo filmy z bijatykami i przemocą, albo telenowele na bakier w chrześcijańską moralnością, promujące gejów i luźne związki.
Za taką „misję” mamy obowiązek płacić abonament, brak którego ponoć spowoduje plajtę publicznej TV. Jest obecnie olbrzymia wrzawa wokół abonamentu: że nie można go znieść, że trzeba go utrzymać. A kto go ma utrzymać? Ta garstka naiwnych, którzy jeszcze go płacą?
Bo przecież najświeższe informacje mówią o zaledwie ok. 20 proc. płacących. Jakoś żadni politycy, nawet ci, którzy najwięcej krzyczą, nie zdołali doprowadzić do ściągalności abonamentu wtedy, kiedy sami rządzili. I wreszcie: jak ma się do moralności wrzawa o upolitycznianiu mediów ze strony opozycji, która podczas własnych rządów dokonywała tzw. skoku na media? Przypomina to moralność Kalego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Stróżecki