Swoim doświadczeniem chciałabym podzielić się z matkami, które decydują się pochopnie na aborcję. Od pierwszych godzin, kiedy pod moim sercem poczęło się życie, czułam się bardzo źle – nie mogłam jeść ani chodzić o własnych siłach.
Lekarz poinformował mnie, że grozi mi śmiertelne niebezpieczeństwo z powodu jakiejś trudnej do określenia choroby i muszę poddać się aborcji. Nie zgodziłam się. Na szczęście Pan Bóg na mojej drodze postawił wspaniałego lekarza, który obiecał, że mi pomoże.
Niestety, kłopoty nasilały się. Odżywiana byłam tylko kroplówkami. Nie poddawałam się. Moje dziecko po urodzeniu było całkiem zdrowe. Personel medyczny nie mógł się nadziwić. Od narodzin mojego dziecka upłynęły 23 lata. Wiem, że wtedy podjęłam słuszną decyzję.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maria Pszczółkowska, Ciechanów