Z największym zainteresowaniem przeczytałem artykuł Przemysława Kucharczaka z GN 7/2009 („Zapomniany wybawca”). Czuję się moralnie zobowiązany do przedstawienia pewnego wydarzenia, którego uczestnikiem był mój nieżyjący już ojciec.
Było to w pierwszych tygodniach po wyzwoleniu powiatu kartuskiego. Pewnego dnia mój ojciec otrzymał zawiadomienie o konieczności stawienia się w sądzie w Kartuzach. W miejscu wezwania było pełno mężczyzn z całego powiatu. W sądzie pracowała jakaś komisja złożona z przedstawicieli zwycięzców oraz polskich żołnierzy w roli tłumaczy. Wezwani byli przepytywani, po czym odchodzili na obstawiony dziedziniec sądu. Nie było żadnej paniki, ponieważ byli to prości ludzie od pługa i nie mieli powodów do jakichkolwiek podejrzeń.
Przecież wyzwoliciele nie zrobią wyzwolonym krzywdy. W pewnym momencie do ojca podszedł dyskretnie jakiś polski oficer i mówi ojcu tak: „Przysłuchiwałem się pana wypowiedziom w czasie przesłuchania i postanowiłem panu pomóc wydostać się stąd. Odciągnę uwagę strażników i umożliwię panu wyjście. Proszę nie okazywać żadnego niepokoju, aby nie zwracać uwagi zachowaniem i spokojnie opuścić dziedziniec”. Gdy ojciec znalazł się na ulicy, wtedy ów oficer-wybawiciel powiedział: „Teraz niech pan ucieka, ile sił w nogach i proszę nie iść drogami, tylko na przełaj przez lasy i pola”. Ojciec podziękował i drogę do domu pokonał chyba najszybciej w życiu.
Wdzięczność do tego anonimowego oficera rosła z biegiem tygodni, miesięcy i lat, gdy nikt z ludzi wezwa-nych wraz z moim ojcem do sądu w Kartuzach nie wracał do domu. Zrozpaczone kobiety z dziećmi zrazu wyglądały powrotu swoich mężów, aby z czasem pogodzić się ze swoim wdowieństwem. Po dzień dzisiej-szy tamci ludzie nie dowiedzieli się, jaki los spotkał tych kaszubskich chłopów.
Przedstawiam to świadectwo z wdzięczności dla tego oficera, który być może uratował jeszcze innych. Chwała mu za to od nas – dzieci, które nie musiały być skazane na sieroctwo wskutek ludobójczej polityki „ojca-narodów” spod znaku sierpa i młota.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Robert Mielewczyk