Z dużym zainteresowaniem przeczytałem artykuły adwentowego cyklu „Piszę do Ciebie”. W pierwszym z listów został wspomniany problem erotomanii, potraktowany jako jeden z bożków, z którym człowiek sam o własnych siłach nie może sobie poradzić.
Jak napisał ks. T. Jaklewicz, pomoc musi przyjść z zewnątrz. Podobnie jak w przypadku alkoholizmu, mamy tu do czynienia z chorobą, obejmującą sferę fizjologiczną, psychiczną, społeczną, duchową. Z tego powodu człowiek uzależniony potrzebuje niejednokrotnie terapii uzależnień, ale też tzw. grup samopomocowych. Geneza grup samopomocowych sięga lat 30. ubiegłego wieku w USA, gdzie narodził się ruch Anonimowych Alkoholików, założony przez dwóch uzależnionych: maklera Billa Wilsona i lekarza Roberta Smitha.
Opracowali oni program pomocy dla zmagających się z nałogiem, składający się z tzw. 12 kroków i 12 tradycji. Podstawą tego programu jest uznanie przez uzależnionego własnej bezsilności wobec uzależnienia. Kolejny krok stanowi wiara w siłę większą od niego samego, która może mu pomóc w odstawieniu nałogowych zachowań i życiu w trzeźwości. Tą siłą jest Bóg. Bogu uzależniony może powierzyć swoje życie, jak również dokonać moralnego rozrachunku z przeszłością, pracować nad charakterem, dokonywać zadośćuczynienia, modlić się.
Program ów, oparty na wzajemnej pomocy uzależnionych, okazał się skuteczny dla wielu alkoholików. Z tego powodu stopniowo zaczęły powstawać podobne wspólnoty, dotyczące innych uzależnień, np. od narkotyków (Anonimowi Narkomani – www.na.org) czy właśnie od zachowań seksualnych (Anonimowi Seksoholicy – www.sa.webpark.pl, Anonimowi Uzależnieni od Seksu i Chorej Miłości www.slaa.pl). Odstawienie nałogowych zachowań wymaga od uzależnionego osobistego wysiłku. Wspólnoty samopomocowe dają uzależnionym nadzieję na normalne życie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
dr Piotr Chrabąszcz