Chciałabym przedstawić kilka propozycji umożliwiających „bezkolizyjne” uczestnictwo we Mszy św. zarówno rozmodlonym, pragnącym ciszy i skupienia dorosłym, jak i „żywym sreberkom”, jak często mówi się o ruchliwych dzieciach.
W jednaj z parafii we Wrocławiu na Mszy św. dla dzieci przedszkolaki siedzą na poduszeczkach na schodkach przy ołtarzu. Już samo miejsce nobilituje je i zmusza do przykładnego zachowania. Małe dzieci i ich rodzice mogą uczestniczyć we Mszy św. w… zakrystii, gdzie na ekranie śledzą wydarzenia dziejące się przy ołtarzu głównym.
Wyobrażam sobie w tym miejscu konsternację wiernych, chociażby z powodów finansowych, jednak w naszych czasach kamery, DVD i inne urządzenia audiowizualne są ogólnie dostępne, a wykorzystanie ich w kościele zależy nie tyle od nakładów finansowych, co od dobrych chęci i pomysłowości parafian. W kościołach prawosławnych niektóre nabożeństwa trwają ponad dwie godziny. Słyszałam, że są cerkwie, w których dzieci przebywają w bocznej kaplicy lub w jakimś innym miejscu, gdzie mogą zaspokoić swoją potrzebę ruchu. Z pewnością jest to dobre rozwiązanie, które sprawdziłoby się w naszych świątyniach.
Ostatnią moją propozycję przywiozłam z Niemiec Północnych. W pierwszej części Mszy św. w salce przyparafialnej pod okiem katechetki lub wolontariuszki dzieci kolorują obrazek biblijny, wykonują papierowego aniołka, uczą się pieśni religijnych etc. Wchodzą do kościoła dopiero przy składaniu ofiary. Idą w uroczystym pochodzie. Te najmniejsze są prowadzone lub niesione przez rodziców. Są dumne, że i one mogą coś ofiarować Panu Bogu. Na swój sposób służą Mu. Być może powyższe propozycje u niektórych proboszczów wywołają uśmiech, niektórych zachęcą do większej kreatywności. Myślę, że mogą pomóc rodzicom małych dzieci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krystyna Wojt, Wrocław