Chciałbym się odnieść do felietonu zamieszczonego w GN nr 25/2008 pt. „Maluchy na Mszy świętej”. Jako ojciec 2,5-letniego syna nie mogę zgodzić się z jego treścią.
Mam wielki szacunek do o. Leona Knabita, lecz podejście do problemu dzieci na Mszy św. jest bardzo radykalne. W niedzielę i w święta uczestniczymy z naszym synkiem we Mszy św. Nasza pociecha jest bardzo ruchliwym malcem. Przez pewien czas nie chodziliśmy z nim do kościoła, bo „rozrabiał”.
Jednak stwierdziliśmy, że jesteśmy odpowiedzialni za jego wychowanie religijne. Będzie starszy, jego świadomość wzrośnie i wzrosną nasze wymagania co do jego zachowania na Mszy. Jezus powiedział: „Pozwólcie dzieciom przyjść do mnie”, czy wskazał: tym grzecznym, spokojnym?! Czy nie ma dla naszej rodziny miejsca na Mszy św.?
Na Mszę św. przychodzi coraz mniej rodzin z dziećmi. Młodzi rodzice odcinają się od Kościoła. To jest problem, a nie biegające dziecko rodziców, którzy starają się w wierze je wychować. Kościół powinien być rodziną silny, aby następne pokolenia były dumą Kościoła.
Moi rodzice wychowali mnie w wierze, chociaż w kościele również rozrabiałem. Dziś dziękuję im za to, że zabierali mnie ze sobą do kościoła. Kolejne lata mojej młodości to udział w pielgrzymkach na Jasną Górę, udział w Odnowie w Duchu Świętym. To wszystko pozwala mi trwać w Kościele wraz z moją rodziną. Jestem dumny ze swojego synka. On również należy do Kościoła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Zbigniew Zakrzewski