Na tyle często zgadzam się z Wojciechem Cejrowskim, że mogę pozwolić sobie na pewną krytykę. Wydaje się, że jest bardzo cienka granica między tradycją a anachronizmem.
Narzeka sobie p. Cejrowski na zaniedbanie tradycji Rezurekcji odprawianej o świcie... Otóż rzadko kto wie, że ta tradycja ma zaledwie 150 lat i została wprowadzona w wyniku zarządzenia godziny policyjnej po powstaniu styczniowym, co było jednoznaczne z niemożnością celebrowania czegokolwiek nocą. Wtedy rozpoczęto praktykę odprawiania liturgii Zmartwychwstania od świtu niedzielnego.
Obecnie w większości kościołów podzielono te obrzędy na część wieczorną (sobotnią) i procesję rezurekcyjną połączoną z Mszą Zmartwychwstania o świcie w niedzielę. W niektórych kościołach wraca się do prawdziwej tradycji i rozpoczyna się liturgię Zmartwychwstania o północy, tak że procesja ma miejsce o świcie. Jest pewien kłopot ze świtem, bo różnica między najwcześniejszym i najpóźniejszym terminem Wielkanocy dochodzi do czterech tygodni, więc i różnice w porze świtu sięgają godziny.
Pewnym paradoksem jest, że w Kościele, uważanym za ostoję tradycjonalizmu, tradycja była zawsze bardzo zmienna i różnorodna. Warto tu skorzystać z rozważań o liturgii Benedykta XVI (jeszcze jako kard. Ratzingera), zawartych w jego książkach „Duch liturgii” i „Nowa pieśń dla Pana”. W szczególności jeśli chodzi o trydencki Mszał Rzymski. Jeśli tradycja, to żywa, stale wzbogacana w zgodzie z obowiązującymi procedurami zmian!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Władysław Judycki