Mam 55 lat, ponad 30 lat pracy w tym kraju, wyższe wykształcenie pedagogiczne. Pracuję od 4 lat w służbie zdrowia na pełen etat za 1300 zł brutto. Nie mam bogatego męża ani jeszcze bogatszego kochanka.
Pod koniec miesiąca, jak nie starcza mi pieniędzy, jem chleb z margaryną z cukrem lub cebulką. Ale nie jestem jeszcze na samym dnie: opłacam świadczenia, a że chodzę głodna, to przynajmniej nie będę musiała martwić się otyłością.
Pracując w służbie zdrowia, mam okazję, by naocznie zobaczyć, ile zarabiają poszczególne grupy zawodowe w naszym społeczeństwie, ponieważ w celu okazania aktualności ubezpieczenia ludzie przynoszą różne dokumenty: RMUA, paski z wynagrodzeniem itp. Ludzie pracujący w administracji, którzy za nic nie odpowiadają, mają często zarobki niebywale wywindowane.
Tam znów, gdzie odpowiedzialność moralna, zawodowa oraz presja społeczna są ogromne, ludzie żyją na granicy nędzy. Proszę się postawić w sytuacji tych ludzi, którzy wyszli na ulice – to nie z bogactwa i szukania wrażeń. To ostatnia próba szukania godności dla siebie i swoich rodzin. Mnie ten kraj pozbawił wszystkiego: godnej pracy i płacy, zaufania do ludzi. Pozostaje mi tylko Bóg i modlitwa oraz hasło na każde następne wybory: „Wybierajcie się sami”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Teresa Pieczychlebek, Warszawa