Jestem młodą mężatką. Ostatnio w „Gościu” czytałam wiele artykułów o ochronie życia poczętego. Oczywiście jestem za. Jednak nie jestem za niektórymi głosami, które padają ze strony katolików.
Na przykład przeraziła mnie wypowiedź pewnego pana, że w razie zagrożenia życia matki, ona powinna umrzeć, bo stare musi odejść! Przyznaję, że od tej pory ochrona życia kojarzy mi się ze śmiercią i nie bez obaw patrzę w przyszłość.
Zastanawia mnie i moje koleżanki fakt, że podczas nauk przedmałżeńskich panie prowadzące mówiły nam tylko o nieplanowaniu ciąży i o tym, kiedy nie współżyć, za to nic nie było o tym, jak przygotować organizm do ciąży, jak radzić sobie z niezachodzeniem w ciążę, jak ciąża przebiega, jak wygląda poród, jak wielka jest radość z obecności dziecka – nikt nas nie zachęcał do zajścia w ciążę! Za to jesteśmy gruntownie wyedukowane z zakresu szkodliwego działania spiralek i wkładek domacicznych, które i tak nas nigdy nie interesowały. Chcemy zajść w ciążę i urodzić dziecko!
Czyta Was wielu młodych ludzi. Proszę, pokazujcie dalej, że nie ma się czego bać, że można być szczęśliwym w małżeństwie. I że ciąża to radość i życie, a nie śmierć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Katarzyna Dziekońska