Mam troje dzieci i od siedmiu lat pracuję na zasadach opisanych w artykule „Becikowy eksperyment” (GN nr 12/2007). Cieszę się, że mogę robić to, co mnie rozwija i spotykać się z ciekawymi ludźmi (wykonuję prace redakcyjne).
Jednak rzeczywistość nie jest tak kolorowa, jak pisze p. Puścikowska. Czy ktoś zdaje sobie sprawę z tego, w jakim tempie żyją kobiety łączące pracę zawodową z wychowaniem dzieci? Że są przemęczone i niewyspane? Z biegiem lat, co obserwuję z niepokojem u siebie, wzrasta napięcie i nerwowość.
To po prostu efekt przemęczenia. Klienta nie można zawieść, a macierzyństwo to ciągłe wyrzeczenia, nieprzespane noce i służenie całą dobę! Jestem na tyle zorganizowana, że – podobnie jak panie z artykułu – nie zaniedbuję ani rodziny, ani pracy, jednak nie pozwólmy, aby dokładano nam zajęć i wmawiano, że to dla naszego dobra.
Może w końcu ktoś zauważy, że wychowujemy przyszłe pokolenie Polaków i – jak w innych państwach europejskich – powinno się nam w tym pomóc, także finansowo. Pieniądze, które państwo (z dużym hałasem!) daje na wychowanie dzieci, nie pokrywają nawet kosztów paczki pampersów (48 zł na dziecko). Przecież to nawet nie jest gest symboliczny, to żałosne! Mam wrażenie, że to tylko zamykanie ust nam, matkom.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Zofia Smęda