Marcin był agresywnym chłopcem. Regularnie kogoś bił, przezywał, nieraz rzucał krzesłami. Nie oszczędzał nauczycieli. Każda moja lekcja w klasie Marcina była nie do przejścia do czasu, kiedy się dowiedziałam, że grupa kolegów celowo mu dokucza.
Wyśmiewali go i prowokowali tak długo, aż wpadał w szał, a oni mieli wielki ubaw, gdy ja się na lekcji denerwowałam, wpisywałam mu uwagi lub kiedy lądował na dywaniku u dyrektorki. Kłopoty z Marcinem skończyły się, gdy zaczęłam go bronić, a reprymendy udzieliłam prowokatorom. Historia ta wydarzyła się wiele lat temu. Wracam do niej pamięcią za każdym razem, kiedy mam pokusę, by kogoś oskarżać, posądzać lub karać, zanim usłyszę, co powie winowajca.
W ostatnim czasie sporo się mówi o księżach agentach i ubeckich teczkach. Nie do mnie należy oceniać, kto był winien i dlaczego. Wiem tylko, jak wielką krzywdę może zrobić plotka, oszczerstwo lub pomówienie. Przekonałam się o tym na własnej skórze.
Nie chodzi o to, aby pobłażać lub udawać, że nie ma problemu. Rzecz w tym, iż w każdej sprawie zawsze należy wysłuchać wszystkich, którzy mogą mieć coś do powiedzenia. Wówczas być może zdarzy się, że kamienie same wypadną nam z rąk.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Renata Gontarz z Knurowa