Artykuł red. Jakimowicza w GN nr 22 pt. „Intruz czy aniołek?” dał mi do myślenia. Podobnie jak autor zauważyłem, że dorośli bardzo lubią Msze dla dzieci.
Wydaje mi się, że jest w tym coś więcej niż jedynie lenistwo i chęć „zaliczenia” krótszej Mszy. Dorośli znajdują w nich to, czego tak często brakuje im w Eucharystii sprawowanej dla dorosłych – tłumaczenia Słowa Bożego. Na Mszach dziecięcych księża są na ogół bardzo dobrze przygotowani, bo odbiorca jest trudny – wiadomo, że dziecko potrzebuje przekazu prostego i zrozumiałego. Fragmenty Ewangelii, czytane w czasie liturgii, wyjaśniane są językiem obrazowym i przystępnym.
Natomiast homilie dla dorosłych bardzo często ograniczają się do pouczeń moralnych. Przykładem może być gromienie obecnych na Mszy parafian za tych, którzy do kościoła nie chodzą. Większość katolików kończy edukację religijną na katechezie szkolnej. Kiedy dorośleją, przestaje im wystarczać to, czego się wówczas nauczyli. Jeśli na niedzielnej Mszy św. nie wytłumaczy im się prawd wiary na nowo, w odpowiedni sposób, to nie zrozumieją ich w ogóle. Sami nie sięgną po książkę czy prasę katolicką.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Daszyński, Warszawa