Piszę á propos artykułu „Muzyka z samej góry”. Zastanawiam się, czy stwierdzenie: „słuchając wielu stacji katolickich mam wrażenie, że sól traci smak” oznacza, że te same stacje od razu będą OK (katolickie), gdy zaczną nadawać wykonawców, których autor po raz kolejny promuje na łamach GN?
Czy radio katolickie, sformatowane na „oldies”, automatycznie przestaje być sformatowane na Jezusa Chrystusa? Czy opinie autora nie są li tylko odbiciem jego gustów muzycznych, do których dorabia ideologię i gromkie hasła? Czy autor nie zorientował się, że może być posądzony o chęć wyważenia drzwi paru rozgłośni katolickich dla muzyków, których uparcie lansuje z Bogiem na ustach?
Myślę też, że red. Jakimowicz ma bardzo „neokatechumenatowy” sposób wyrażania opinii o pewnych zjawiskach w Kościele. Na ogół rozumiem ten radykalny styl. Ale tym razem przesadził. Sugerowanie ludziom, że będą sformatowani na Jezusa Chrystusa, gdy będą słuchać jedynie muzyki granej przez chrześcijan, a konkretnie przez wskazanego palcem wykonawcę, to według mnie wstęp do taktyki „chrześcijańskiego getta”. Stąd już niedaleko do zamykania się na otaczającą rzeczywistość. Natomiast teksty typu „Emaus tam i z powrotem” są super. Takich więcej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogusława Goryczka