Sprawa, którą chciałabym poruszyć, może wydawać się mało ważna lub też przesadzona. Zbliża się lato, wakacje i upały, których doświadczyliśmy wszyscy już w ostatnich dniach maja. W kościele na niedzielnej Mszy też „żar się leje”.
Część pań, i to w różnym wieku, odziana jest w garderobę przypominającą raczej stroje kąpielowe, niektóre nawet dość skromne. Chcę tu zaznaczyć, że nie jestem przesadnie konserwatywna i sama posiadam kilka takich kreacji. Do kościoła jednak nie wybieram sie z gołym pępkiem czy dekoltem na plecach, zakłóconym jedynie kilkoma centymetrami tasiemki (ewentualnie jedno i drugie – co też się zdarza). I to nie ze względu na przyzwoitość czy nieprzyzwoitość – nie mnie to oceniać. Z szacunku dla miejsca, współobecnych, a przede wszystkim Pana Boga.
Ostatnio w „Gościu” publikowany jest Przewodnik po Mszy Świętej, przybliżający nam jej znaczenie i sens. To ważne, byśmy wiedzieli, po co jesteśmy, ale myślę, że ważne jest także to – jak jesteśmy. Bo przecież niezależnie od temperatury celebrans ubrany jest w odpowiednie szaty liturgiczne, a nawet podczas największych upałów ministranci nie występują w szortach i hawajskich koszulach!
Gabriela I., Katowice