Przeczytałem w „Gościu" o wywózkach Ślązaków w głąb Rosji. Jestem lwowiakiem, który od lat mieszka w Gliwicach. Moim sąsiadem i przyjacielem był Ślązak August Franik. Opowiadał czasem o swojej wywózce do kamieniołomu w Rosji. Rosyjscy żołnierzy zabrali go w 1945 roku wprost z kopalni „Gliwice", razem z grupą kilkudziesięciu górników. Nie pozwolili im iść do domu po cieplejsze ubrania ani po jedzenie.
Zapakowali do bydlęcych wagonów. Nie zadbali o zaopatrzenie dla nich, więc już w czasie tej podróży dwóch najbardziej wiekowych górników zmarło. Na miejscu dostawali jeden posiłek dziennie, a pracowali po 14 i 16 godzin. W barakach palili w nocy jakieś gałganki.
Bo jeśli światło gasło, na ich ciała natychmiast wypełzały pluskwy. Wywieziono ich jako „Germańców" - choć August nawet nie umiał dobrze po niemiecku. W jego domu widziałem obrazki jego dziadków z napisami po polsku. A mimo to nawet po jego powrocie do Gliwic władze traktowały Augusta jak Niemca.
W latach 80. Franikowie z ciężkim sercem wyjechali do Niemiec - czuli się do tego zmuszeni. August już nie żyje, ma w Niemczech już nawet praprawnuki. Przyjeżdżają często na groby, do rodziny, no i do nas, swoich przyjaciół z Kresów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
KAZIMIERZ TYNIÓW Gliwice