Imię i nazwisko: Stefan Knabit, imię zakonne: Leon, Zawód wyuczony: kapłan katolicki; Zawód wymarzony: patrz wyżej; Miejsce zamieszkania: klasztor benedyktyński – nic tu dodać, nic ująć.
Gdyby Pana/Pani wiara była jak ziarnko gorczycy, to...
Sytuacja polityczna w kraju byłaby idealna... Wymodliłbym więcej… Moja wiara jest niestety jak dynia. A to się Bogu nie podoba. Trzeba więcej pokory.
Kiedy Bóg zamyka drzwi, podobno otwiera okno. Trudno było się wspiąć?
Chyba Bóg mnie tak mocno nie doświadczał. Nie miałem w życiu takich sytuacji, że musiałem szukać „boskich okien bezpieczeństwa”, żeby się ratować... Chociaż – pewnie były i takie chwile. Pierwszy raz, gdy chorowałem. Początek szóstego roku seminarium, człowiek rwie się do pracy duszpasterskiej, a tu trach: w listopadzie odkryto początki gruźlicy płuc. Przerwane seminarium, wcześniejsze święcenia, konieczność wyjazdu na leczenie klimatyczne… Ale właśnie: na tym leczeniu w Pewli Małej koło Żywca poznałem bliżej księdza, który za dwadzieścia lat zostaje papieżem... No i co ? Niezłe okno, prawda? Innym razem Pan Bóg „otworzył okno”, gdy miałem problemy z posłuszeństwem zakonnym... Nie znałem tego powiedzenia o drzwiach i oknie, ale coś w nim jest. Człowiek nigdy nie wie, co się stanie za chwilę, jaką alternatywę szykuje Bóg. Zawsze jest nadzieja.
Klasyfikacja miłości według ks. Twardowskiego:
„trudna”,
„przewidująca”,
„chora wariatka”,
„co była ciałem a stała się duchem”,
„ta co nie odejdzie – bo znów niemożliwa”.
Proszę wybrać miłość właściwą dla siebie i opierając się na faktach, krótko uzasadnić wybór.
Trudna… Bo właściwie największą przeszkodą jest moja miłość własna, która wciąż wchodzi jak wirus na wszystkie moje miłości i w jakiś sposób je zniekształca. Dlatego trzeba wiele modlitwy, czujności, walki ze sobą, by tę prawdziwą miłość, źródło wszystkich innych „miłości”, wciąż oczyszczać i nie dać się zwieść szatanowi.
Którym ze składników przyprawia Pan/Pani domowe święta: wiarą, nadzieją czy miłością?
Stanowczo miłością. Jeśli można tak zuchwale powiedzieć, z wiarą i nadzieją jakoś sobie powoli radzę, ale miłość trzeba wciąż na nowo zdobywać. Święta są doskonałą okazją, by ją w duszy odkurzyć i w strawnej formie przekazywać innym. Przekazać, choćby i w trakcie życzeń, które wtedy właśnie nie są banalne, ale płyną z głębi serca i z prawdziwej życzliwości względem każdego człowieka. Przecież w każdego wcielił się Jezus Chrystus. W klasztorze tynieckim święta spędzamy razem. Nie wyjeżdżamy do domów rodzinnych. Klasztor jest naszą zaproponowaną nam przez Boga i wybraną przez nas rodziną... Najwięcej przeżyć dostarcza nam liturgia: wspaniałe teksty, piękne śpiewy. Przypominają, że Bóg umiłował świat... A nastrój świąteczny jest jak w każdej rodzinie: choinka, kolędy, życzenia, opłatek. A że jest nas prawie czterdziestu, to doświadczamy świątecznych przeżyć po wielekroć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Leon Knabit