WIELKI POST 2007 - KATECHEZA III Takie sumienie można porównać do dziurawego sita, które wprawdzie zatrzymuje największe brudy, ale łatwo przepuszcza te mniejsze
Ta choroba sumienia polega na przesunięciu granicy między dobrem a złem w taką stronę, że człowiek uznaje za dopuszczalne to, co obiektywnie jest złe i grzeszne. Winę ciężką uznaje się za lekką. Takie sumienie można porównać do dziurawego sita, które wprawdzie zatrzymuje największe brudy, ale łatwo przepuszcza te mniejsze.
Działa tu często tzw. resentyment. To zjawisko polegające na błędnym, wypaczonym stosunku do wartości. Źródłem tego braku obiektywizmu jest słabość woli. Kiedy jakaś wartość domaga się wysiłku, którego człowiek nie chce podjąć, zaczyna usprawiedliwiać się przed sobą, pomniejszając znaczenie tej wartości albo wręcz uznając ją za coś zbędnego lub złego.
Ten mechanizm działa np. w przypadku cnoty czystości. To trudna wartość i dlatego tak powszechnie lekceważona, wyśmiewana, uważana za coś bezwartościowego. Resentyment pozwala „bezpiecznie” uznawać za dobro to tylko, co komuś odpowiada, co dla niego wygodne.
Szczególnym przykładem szerokiego sumienia jest tzw. sumienie faryzejskie. To duchowe schorzenie polega na przywiązywaniu wielkiej wagi do zewnętrznej poprawności, do zachowania przepisów z jednoczesnym zaniedbaniem troski o wewnętrzną czystość. Rzeczy drobne urastają do spraw niezwykłej wagi, sprawy istotne zostają pominięte. Faryzeusz to człowiek, który głośno potępia zło wokół siebie, widzi je wyraźnie u innych, ale toleruje u siebie.
To stan zakłamania, obłudy, świętoszkowatości. Ciekawe że Jezus najostrzej traktował właśnie faryzeuszy. Świadczy to o tym, że ten rodzaj wypaczenia sumienia jest szczególnie groźny. Daje on bowiem złudzenie moralnego życia i fałszywe poczucie, że jestem na dobrej drodze. Nie da się ukryć, że faryzeizm najbardziej zagraża ludziom pobożnym i gorliwym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.