Im dłużej człowiek trwa w jakimś złu, tym słabiej widzi, że grzeszy.
Zanik sumienia, czyli utrata wrażliwości na dobro i zło to proces ściśle zależny od stylu życia, od podejmowanych wyborów. Im dłużej człowiek trwa w jakimś złu, im częściej i poważniej grzeszy, tym słabiej widzi, że grzeszy.
Zanik wrażliwości na zło może dotyczyć początkowo tylko pewnych zakresów działania, w których człowiek najczęściej niedomaga (np. kłamstwa czy czystości). Ale z czasem utrata zdolności oceny siebie samego może dotyczyć całego życia. Podam przykład, przyznaję, dość prymitywny, za co bardziej wrażliwych przepraszam.
Mój kolega, nawiasem mówiąc, piastujący dzisiaj wysokie kościelne stanowisko, jako kleryk pracował przez dwa miesiące w seminaryjnej chlewni. Opowiadał, że za pierwszym razem smród był nie do wytrzymania, ale po kilku dniach przestał mu przeszkadzać, aż w końcu w ogóle go nie zauważał. Kiedy wracał do domu cały przesiąknięty „świńskim klimatem”, ludzie na ulicy omijali go z daleka. On sam już nic nie czuł. Zmysł moralny może być znieczulony tak samo jak inne zmysły.
Doświadczenie uczy, że nawet u największych zbrodniarzy odzywa się jednak głos sumienia. Nie zapominajmy, że sumienie jest nie tylko funkcją rozumu, który może być zdeprawowany, ale i głosem Boga, który nigdy nie przestaje szukać zgubionej owcy. Sumienie dobrego łotra ruszyło w ostatniej chwili. Zrozumiał swój grzech w zetknięciu z bezbronnym Dobrem wiszącym na sąsiednim krzyżu. Konfrontacja własnego zła z pełnią dobroci Boga, z Bożym miłosierdziem, może być wstrząsem budzącym do życia nawet kompletnie martwe sumienia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.